Bam, miasto-twierdza robiła niezwykłe wrażenie dopiero po przekroczeniu jej murów. W przewodniku wyglądała raczej zwyczajnie, ot miasto sklajstrowane z gliny, słomy i zwierzęcych odchodów. Zaraz po przekroczeniu bramy weszliśmy jak do filmu. Morze hollywoodzkiej dekoracji, bo tak to trochę wygląda dla Europejczyka z północy, dla którego miasto to mury, ewentualnie drewno. Morze dekoracji w pełnej skali, z detalami i w pełnej konstrukcji, a nie tylko z fasadą i dekoracji, po której można chodzi, wchodzić i poczuć.

Iran, twierdza Bam fot. Jakub Sobczak
Iran, twierdza Bam
fot. Jakub Sobczak

Miasto robiło wrażenie, ponieważ w 2003 roku zniszczyło je trzęsienie ziemi. Bam od założenia za czasów dynastii Sasanidów (225–651) było niezwykle ważnym, ponad regionalnym ośrodkiem handlu i administracji oraz centrum kultu dla Zaroastrian. Było potęgą, wytrzymało ludzki codzienny napór, wytrzymało najazdy Awgańczyków a położone zostało przez siłę natury.

Kiedy ogląda się antyczne zabytki, są one z reguły ruinami. Perskie Persepolis to kupa małych elementów, rzymskie Forum Romanum to w zasadzie plan miasta, mapa w skali 1:1 plus perę kolumien. Łaźnie Karakuli dają tylko wyobrażenie o skali i detalach w rodzaju mozajek. W każdym z tych miejsce niezbędna jest wizualizacja czego elementem jest dana kolumna, czy kilka metrów kwadratowych mozaiki, co widzimy przed sobą i czego dotykami. Równie dobrze moglibyśmy to oglądać na Discovery. Nie jest też jak skansen, gdzie zwieziono kilka ocalałych chałup (no może to z Norwegian Folk Museum), ale całość jest w pełni sztucznym tworem, trójwymiarową dekoracją. Tu, w Bam wszystko jest prawdziwe, nie oszukane, w pełnej skali. Nic nie wymaga wizualizacji, ponieważ miasto zaprasza w swoje podwoje tak samo jak Miasteczko Wilanów lub MDM.
20030824052341DSC02232Nie spodziewałem się wejść do miejsca, które w pełni pozwala cofnąć się o wieki, które nie jest atrapą lub jakąś namiastką lub obrysem z kamieni i barierek. Tu wszystko było (ech, jednak ten czas przeszły) tak jak było. I skala i wielkość i gdyby dziś Bam stało, to najpewniej przydałaby się na terenie miasta nawigacja. Wrażenie spotęgowało wejście na wyższe kondygnacje, które pozwalają spojrzeć na ogrom miasta. Dziś w filmach takie plany i plenery renderują komputery. Tu blueboxa robi tylko błękit nieba, które widoczne jest dopiero na krańcu horyzontu. Morze domów, ulic, wiatrołapów (ówczesnych klimatyzatorów). Wszystko stojące, w prawdziwym 3D.

Spędziliśmy tam czas aż do zmroku. Niespiesznie, próbując napawać się wielkością i świetnością miasta. W Iranie na takich terenach specjalnie nikt niczego nie pilnuje. Turystów jest stosunkowo mało a miejscowi pewnie mają większe poszanowanie dla własnego dziedzictwa. Niespecjalnie wyznaczone są ścieżko, do każdej chałupy można wejść i każdego elementu dotknąć. Takie czucie dodatkowo potęguje wrażenia.

iran_o_ciasteczkachNa koniec siedliśmy w kawiarni w baszcie na Persi-Colę, a właścicielka spytała zdziwiona czy aby na pewno tylko cola? Czy nie chcemy tych słynnych ciasteczek z naszego przewodnika Lonely Planet? Kto zna ten przewodnik ten wie, że nie czyta się go od deski do deski, pospiesznie przewertowaliśmy więc rozdział „polecane wokół Bam”. Kiedy dostaliśmy bardzo dobre ciastka daktylowe, doczytaliśmy, że każdy zwiedzający Bam kończy w kawiarni w baszcie na pysznych ciasteczkach daktylowych. No ale tego już nie ma.

Ruiny starożytnego miasta Arg-é-Bam położone w mieście Bam w prowincji Kerman.

Write A Comment