To romantyczne wodne miasto zawsze wydawało mi się najbardziej obciachową destynacją na świecie. Jedynie tzw. Walentynki swoją cukierkowatością są w stanie tę wizję przebić. Wyobrażałem sobie też, że jeśli się już tam będzie, to nie sposób będzie normalne się zachowywać; że jedyny właściwy sposób zachowania to ten charakterystyczny dla nowo poznanych kochanków, chemicznie zainfekowanych w miłosnym uniesieniu; że róże, że uśmiechy oraz że wszelkie frukta do śniadania są obowiązkowe, a pasta i pizza podawana jest w restauracjach jedynie na słodko. A nawet policjanci mają różowe futerka na pałkach i kajdankach, a jedynymi ubranymi inaczej niż na kolorowo i wesoło są gondolierzy, którzy w zamian – jak wiemy z filmów – pięknie śpiewają. Wyobrażałem sobie nawet, że słuchanie przez gondolierów muzyki innej niż włoski love-pop uważane jest w lokalnym środowisku za zboczenie i powoduje zsyłkę na ląd Półwyspu Apenińskiego i przymusowe leczenie. Już teraz wiecie, że nie jestem szczególnym romantykiem i szczęśliwie M też nie jest, dzięki czemu naszą miłość i uniesienia możemy podgrzewać na inne sposoby.
Rzeczywistość okazała się nieco inna. Wenecja zaprezentowała się jako miejsce przyjemne i klimatyczne. Jak wiadomo same Włochy są klimatyczne, wydarte włoskimi wrzaskami i pachnące jedzeniem. W Wenecji do tego doszła woda (i akurat nie śmierdziało) i brak samochodów. Konieczność podróżowania wodnymi tramwajami też robi swoje, bo takie przemieszczanie po prostu buja, co ludzie zapewne odczytują jako te motylki w brzuchach. Jak wiemy bujanie do pewnego momentu jest przyjemne, stąd też pewnie wzięły się te romantyczne interpretacje samego miasta. Jakkolwiek osobiście nie znoszę zamknięcia na statkach i podróżowanie nimi uznaję za jedne z bardziej nudnych (ok. samoloty rejsowe są bardziej nudne), o tyle tramwaje wodne z dużą liczą operacji cumowania, zawracania, wymijania itp. są git. Pływasz – miło buja, oglądasz budynki – buja, obserwujesz wyścigi płynących obok wodnych taxi, patrzysz na ludzi, musisz czy gondolier się wyrobi przed dziobem promu sięgając już za koło ratunkowe… I jest to tak inne od jazdy tramwajem w Warszawie czy nawet metrem w Londynie ze wszystkimi freakami, że cię to jakoś tak niepostrzeżenie wciąga. Okazała się ta Wenecja po prostu interesująca. Niewątpliwie to kawał świetnej architektury, fajne muzea (m.in. Pałac Dożów, Muzeum Szkła w Murano, Galeria Ca’ D’Oro, Ca’ Rezzonico), dobre żarcie. Klimat Wenecji budowany jest przez specyficzne światło. Wyobraźcie sobie miasto z lustrami na ulicach. Albo, nie szukając daleko jakiekolwiek miasto po deszczu, kiedy ulice są mokre i oświetla je słońce. Nawet Zduńska Wola jest wtedy piękna. Tak, to odbicia w wodzie, operujące światło słońca, które zmienia się z minuty na minutę powoduje, że to miejsce jest szczególne, że z każdym momentem wygląda inaczej, nie możesz od niego oderwać oczu i wciąga.
Dziś wydaje mi się, że Wenecja jest wartym odwiedzenia miejscem dla każdego, no może z wyjątkiem męskich wyjazdów, na których wstyd powiedzieć kumplom „nie piję, bo napawam się widokami”. Warto tam jechać ze starymi (romantyzm pokoleniowy), dzieciarnią (bo każdy bawił się w wannie statkami i ma to teraz w realu w cenie karty miejskiej), jak i partnerem, o ile wasze oczekiwania co do obecności lub braku kwiatków i czekoladek się pokrywają. Jeśli lubisz popatrzeć na ludzi i miejsca, siądź sobie na jednym z wiecznie gorących, nagrzanych słońcem murków, weź spritza i gap się. Lub gapcie się. Unikaj jedynie najbardziej tłocznych miejsc typu most Rialto, a jeśli jesteś kolekcjonerem check-in’ów na swoim foursquarze i koniecznie musisz tam się złosić, po prostu przejdź tamtędy raz i uciekaj.
Spritz – tego koniecznie trzeba spróbować. W Wenecji każda pora dnia jest idealna, by usiąść na kieliszek spritza.
CO ZOBACZYĆ - GŁÓWNE ATRAKCJE WENECJI
- Wielki Kanał / Canal Grande
- Plac Św. Marka / Piazza San Marco
- Bazylika Św. Marka / Basilica di San Marco
- Pałac Dożów/ Palazzo Ducale
- Wieża zegarowa / Torre dell’Orologio
- Targ rybny Rialto / Mercato di Rialto
- Most Rialto / Ponte Rialto
- Most Westchnień / Ponte dei Sospini
- Wyspy – Lido, Murano
- suszące się pranie pomiędzy oknami – wszędzie