Ostatni weekend wakacji. W ostatniej też chwili stwierdziliśmy, że jedziemy do Kazimierza nad Wisłą, gdzie cudem udało nam się znaleźć wolny pokój w ulubionym mieście Warszawiaków i Lublinian. Poszukiwanie noclegu zaowocowało jeszcze jednym znaleziskiem – ofertą spaceru po mieści zakończonego degustacją lokalnych tradycyjnych dań. Rzadko korzystamy ze zorganizowanych wycieczek, ale tym razem skusiła nas możliwość poznania smaków regionu, o którym od strony kulinarnej niewiele wiemy.

Cała grupa punktualnie stawiła się w miejscu wymarszu wycieczki, w najbardziej rozpoznawalnym punkcie Kazimierza Dolnego, czyli przy studni na rynku. Blisko dwie godziny spaceru upłynęły nam pod znakiem historii miasta okraszanej co i rusz miejskimi legendami. Pani przewodnik pokazała nam nie tylko te najbardziej charakterystyczne kazimierskie miejsca, ale zaprowadziła nas również w takie, do którego nigdy wcześniej nie przyszło nam do głowy zajrzeć.

Studnia przy Klasztorze pw. Zwiastowania NMP, Kazimierz Dolny
Studnia przy Klasztorze pw. Zwiastowania NMP, Kazimierz Dolny

Degustacja, która w naszym przypadku była głównym powodem spaceru, zaplanowana została jako ostatni punkt spotkania. Pożegnawszy tych, którzy zainteresowani wspólnym posiłkiem nie byli (szczęśliwie był wśród nich niesforny Piotruś), udaliśmy się na Senatorską do Knajpy Artystycznej. Wchodząc do restauracji szybko obiegliśmy wzrokiem talerze stołujących się tu turystów. Troszkę się strwożyliśmy, bo na talerzach królowały schabowe i piersi z kurczaka. „Hmmm, czy aby na pewno degustacja obejmować będzie dania lokalne?” – zastanawialiśmy się przez moment.

Zostaliśmy sprowadzeni do podziemi, gdzie na potrzeby naszej grupy przygotowana została mała klimatyczna sala z przyciemnionym światłem i starymi zdjęciami Kazimierza rzucanymi na ścianę z rzutnika. Na stolikach rozłożone zostało menu wieczoru, które szybko ogarnęłam wzrokiem by z ulgą stwierdzić, że nasza kolacja ze schabowymi wiele wspólnego nie będzie miała.

Cebularz
Cebularz

Tradycyjna kuchnia Kazimierza Dolnego

Degustację rozpoczęliśmy od słynnego cebularza, którego wstyd się przyznać, ale próbowałam po raz pierwszy w życiu. Ten placek z ciasta pszennego z farszem z cebuli na wierzchu, posypany makiem, obecnie wpisany jest na listę produktów tradycyjnych województwa lubelskiego. Słynny jest niemal jak oscypki z Podhala i zdecydowanie jest dumą każdej osoby pochodzącej z lubelskiego – a przynajmniej każdej jaką przyszło mi w życiu spotkać. 🙂 W Kazimierzu przed wojną wypiekany był przez tutejszych Żydów. Kolejną przystawką był delikatny kulebiak z ciasta francuskiego z farszem z kapusty.

Wśród zup znalazły się przecierana z dyni podawana z prażonymi pestkami dyni, oraz sałacianka. Dyniowej nie próbowałam, ale sałacianki odmówić sobie nie potrafiłam. Sałacianka to zupa, której głównym składnikiem, jak nazwa wskazuje, jest sałata. Doprawiana jest odrobiną cytryny, co sprawia że pierwsze skojarzenia smaku przywodzi na myśl zupę szczawiową lub ogórkową. Ze względów ekonomicznych kuchnia Kazimierza bazowała przede wszystkim na roślinach i mące. Miała dostarczać energii niezbędnej do całodniowej pracy, mimo iż właściwie nie używano w niej mięsa.

Kolejne dania, jakich mieliśmy okazję próbować, są przykładem właśnie takich energetycznych, a jednocześnie tanich dań. Ich głównym składnikiem jest ziemniak. Pierwsze to psiocha, czyli ziemniaczane kotlety. Bardzo przyjemne i kremowe w konsystencji. Podawane z gorącym tłuszczem i cebulką. Kolejne to bociany, które skojarzyły mi się z drohiczyńskimi zagubami (o zagubach możecie przeczytać TUTAJ). Bociany wykonane są z ciasta pierogowego z nadzieniem z tartych ziemniaków w środku. Te, których my próbowaliśmy w Knajpie Artystycznej, były odsmażane i serwowane w porcjach w kształcie podłużnych rombów. Połączenie dosyć nietypowe, ale danie bardzo przyjemne.

Na deser czekały na nas delikatne pierogi z kaszą jaglaną, miętą i białym serem, które najlepiej smakują z odrobiną śmietany, oraz ciasto ze śliwkami. Podobno jeszcze kilkadziesiąt lat temu jesienią cały Kazimierz pachniał śliwkami, które mieszkańcy wędzili w swoich ogrodach.

Psiocha i bocian
Psiocha i bocian

Spacerując po Kazimierzu Dolnym rozglądałam się za daniami kuchni regionalnej i z przykrością stwierdzam, że szyldy jakie do mnie „krzyczały” reklamowały głównie frytki belgijskie, bajgle i dania kuchni europejskiej. I gdyby nie słynne kazimierskie koguty, to chyba niewiele osób zetknęłoby się z jakimkolwiek lokalnym produktem. Tym bardziej cieszy inicjatywa spacerów zakończonych degustacją dań kuchni regionu.

Gdzie w Kazimierzu Dolnym na koguty, cebularze i kulebiaki

Po słynne kazimierskie koguty należy zajrzeć do Piekarni Sarzyński. Od kilku lat piekarnia w swojej ofercie ma również inne lokalne wypieki, takie jak fantastyczne cebularze i kulebiaki. Bardzo polecam!

Pagórkowate tereny, zbocza Wisły, ilość dni słonecznych w roku i tamtejsza gleba okazują się dawać świetne warunki do uprawy winorośli. Dlatego w okolicach Kazimierza Dolnego znajduje się sporo winnic, o które warto rozszerzyć kulinarną wycieczkę na Lubelszczyznę. Kilka z nich miałam okazję odwiedzić o czym pisałam w artykule Winnice okolic Kazimierza Dolnego.

Knajpa Artystyczna
ul. Senatorska 7, Kazimierz Dolny

facebook.com/KnajpaArtystyczna

Niestety w codziennym menu restauracji nie ma dań, których próbowaliśmy podczas kolacji. A szkoda 🙁

Piekarnia Sarzyński
ul. Nadrzeczna 6, Kazimierz Dolny

www.facebook.com/piekarniasarzynski

Warto kupić: kogut (z ciasta jak na chałkę, więc idealny z dżemem jak i sam), kulebiaki, cebularze.

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Zwiedzanie z degustacją:
• zgłoszenia telefoniczne +48606311372, +48506129218 lub mailowe oprowadzanie@gmail.com
• cena: 15 zł/os spacer, 30 zł/os kolacja
• terminarz można sprawdzić tutaj: www.kazimierzdolny.pl

2 komentarze

  1. Uwielbiam takie wyprawy, co ciekawe widać że nawet nie ma tam ogromnego zagęszczenia turystów jak w innych miejscach kraju. Wydaje się, że może tam jeszcze nie ma takiej szarańczy jak w centrum czy zachodzie polski. Jeszcze nie byłem w Kazimierzu Dolnym, ale po tej relacji mam chęć się wybrać i też to zobaczyć.

    • Monika Reply

      Oj troszkę cię rozczaruję, ale Kazimierz jest bardzo oblegany, szczególnie w weekend. Nic dziwnego, to bardzo przyjemne miasteczko, niespieszne, idealne na weekendowe oderwanie od zgiełku dużego miasta. Ale jest tu też gdzie uciec od tłumów, więc nie zrażam 🙂 Natomiast jeśli jeszcze nie byłeś w Kazimierzy to może warto pomyśleć o pojechaniu tam teraz, w pandemii rzeczywiście jest tu duuużo mniej turystów.

Reply To ToTemat Cancel Reply