Akt 1. Poznajemy Tareka

„Chcesz zobaczyć Skarbiec z góry? Tam są schody” krzyknął jakiś chłopak przebiegając obok mnie przed Grobowcami Królewskimi. No pewnie, że chcę – pomyślałam. Widziałam kilka zdjęć Skarbca na Instagramie zrobionych przez osoby siedzące gdzieś na szczycie skał i zastanawiałam się, gdzie to jest. I też bardzo chciałam się tam znaleźć.

Tylko jak ja przekonam J.? Za nami kilka godzin zwiedzania Petry w ponad 30-stopniowym upale i pełnym słońcu. Dosłownie przed chwilą obiecałam mu, że już wracamy, że więcej dzisiaj nie będziemy oglądać i chodzić. Jak mam go więc przekonać nie tyle do pozostania na terenie Petry, ile do wejścia na szczyt gór otaczających miasto?

Schody do najlepszego widoku na Skarbiec / Stairs to the view point
Schody do najlepszego widoku na Skarbiec / Stairs to the view point

O ile przekonywać J. nie musiałam zbyt długo, to nie powtórzę przekleństw jakich się nasłuchałam wchodząc po schodach. Rzeczywiście, na tyłach grobowców były schody i było ich chyba milion. Wędrówki nie ułatwiało też palące słońce i zero cienia, w którym moglibyśmy się skryć choćby na chwilę.

Schody do najlepszego widoku na Skarbiec / Stairs to the view point
Schody do najlepszego widoku na Skarbiec / Stairs to the view point

Po wejściu na szczyt schodów, mieliśmy do pokonania jeszcze całkiem sporą trasę. Na szczęście widoki wynagradzały nam wysiłek w pełnym słońcu. Mijaliśmy miejsca, z których roztaczał się widok na jaskinie gdzieś hen daleko, tam gdzie turyści nie docierają, a gdzie podobno dzisiaj żyją Nabatejczycy, którzy nie chcieli się przenieść do wioski wybudowanej im przez rząd. Po drugiej stronie doliny widzimy Najwyższe Miejsce Poświęcenia, pod nami Teatr, trochę dalej Wielką Świątynię, a gdzieś na horyzoncie urnę stojącą na szczycie Monasteru (dzisiaj tego jeszcze nie wiemy, o tym że to urna powie nam Tarek). Po około 40 minutach mijamy opuszczoną jaskinię oraz stojącą obok niej tekturową kartkę z napisem „view” – musi być już niedaleko.

W drodze / On the way to the view point
W drodze / On the way to the view point

Kierunkowskaz / Signpost
Kierunkowskaz / Signpost

Jesteśmy na szczycie i dochodzimy do skały, zza której zaczyna wyłaniać się Skarbiec. Cholera, nie wygląda to tak jak w Internecie – przebiega mi przez głowę wraz z rozczarowaniem jakie mnie ogarnia. Ale to znaczy, że ten właściwy widok gdzieś jest – oby nie było trzeba się wspinać po kolejnych schodach, bo J. na pewno nie da się więcej namówić. Nagle widzimy, że ktoś do nas macha. Przed nami jeszcze jedna skała a na niej nabatejski namiot. Świetnie, myślę (tak naprawdę pomyślałam sobie dużo brzydziej), nie dość, że tyle tu leźliśmy to jeszcze teraz będą z nas zdzierać kasę. Podchodzimy nieufnie do namiotu, do którego zaprasza nas chłopak o ciemnej karnacji, ciemnych włosach i czarnych oczach. „Nie pobieramy opłaty za widok” („we won’t charge you for the view”) mówi uśmiechając się serdecznie. Tak poznajemy Tareka, właściciela namiotu.

Widok z namiotu Tareka / View from Tarek's shelter
Widok z namiotu Tareka / View from Tarek’s shelter

Z Tarekiem w namiocie jest dzisiaj jeszcze kolega – Salem. Tarek wskazuje nam miejsce na skraju namiotu, w cieniu. Mnie zachęca do zejścia trochę niżej. Długo się nie zastanawiam i schodzę. Minutę później siedzę na wiszącej skale, przede mną głęboki wąwóz i najlepszy widok na Skarbiec. Z dołu docierają do nas dźwięki, które są mieszanką zachwytów turystów którzy właśnie ujrzeli wykuty w skale cud, pokrzykiwań małych dzieci próbujących wcisnąć im pocztówki, migawek aparatów, czy porykiwań osła. Ale mimo tych odgłosów jest spokojnie i błogo (tak jak zazwyczaj jest na szczycie gór).

Skarbiec / Al-Khazneh
Skarbiec / Al-Khazneh

Tarek częstuje nas herbatą, którą w międzyczasie przygotował Salem. Zaczyna grać na flecie i opowiada o sobie i życiu w Petrze. Na koniec proponuje Jackowi byśmy tu wrócili kolejnego wieczora. Obiecuje przygotować nam kolację, a widowisko „Petra nocą”, które mieliśmy w planach, mamy obejrzeć z jego namiotu. Jacek godzi się od razu. Bez zastanawiania się czy to bezpieczne, czy to legalne, bez analizowania za i przeciw, bez konsultacji, bez „muszę to jeszcze przemyśleć”… A mi oczy wychodzą ze zdziwienia.

Akt 2. Spotkanie

Przez cały dzień zastanawiałam się czy powinniśmy się stawić na spotkanie. Pod Królewskim Grobowcem, gdzie się umówiliśmy, byliśmy kilkanaście minut wcześniej. W głowie miałam walkę – jeden głos wołał „uciekajcie póki macie taką możliwość, bo nie wiadomo jak to się może skończyć”. Drugi głos na imię miał ciekawość. Również Tarek mógł się nie zjawić i brałam to pod uwagę, nie mogąc rozpoznać uczucia jakie tym rozmyślaniom towarzyszyło – czy odetchnęłabym z ulgą, czy byłabym rozczarowana?

Podążając za Tarekiem / Following Tarek
Podążając za Tarekiem / Following Tarek

Równo o 17:00 pojawił się on – niewielka czarna postać na osiołku zamachała do nas z oddali serdecznie. Ruszyliśmy w jego kierunku, by za moment wspólnie odbyć marsz po schodach, które dzień wcześniej zaprowadziły nas do namiotu tajemniczego Nabatejczyka. Tarek, jak na dobrego gospodarza przystało, co pewien czas robił przystanki i opowiadał o ważnych miejscach w Petrze. To właśnie podczas tej drogi pokazał nam urnę na Monasterze, którą widać ponad skałami po drugiej stronie doliny. Ostatni przystanek zrobił w Miejscu Poświęcenia, zostawiając nas w nim byśmy delektowali się zachodem słońca. On w tym czasie miał przygotować kolację.

Miejsce poświęcenia / Holy place of sacrifice
Miejsce poświęcenia / Holy place of sacrifice

Cóż za symbolika. Obcy człowiek, w obcym miejscu, z obcej dla nas kultury zostawia nas w miejscu, w którym kiedyś składane były bogom ofiary. Wprawdzie raczej ze zwierząt, ale czytałam o naukowcu, który znalazł dowody na to, że Nabatejczycy składali również ofiary z ludzi. Jesteśmy więc oto gdzieś w górach, Petra powoli się wyludnia by zapaść w nocny sen, obok nas ołtarz wykuty w skale. Nikt nie wie, co robimy i gdzie jesteśmy. Nikomu nie powiedzieliśmy o naszych planach, bo w Petrze nie można zostawać po zmroku. Jesteśmy tu nielegalnie.

Tarek
Tarek

Zachód słońca nad Petrą/ Sunset over Petra
Zachód słońca nad Petrą/ Sunset over Petra

Akt 3. Kolacja

Tarek wrócił zanim słońce całkowicie schowało się za górami. Ruszyliśmy za nim posłusznie, a ja, jak na nieufną Europejkę przystało, w głowie miałam mnóstwo podejrzeń. Jeść czy nie jeść kolacji? Pić herbatę czy odmówić? Informuję też Jacka, że jak coś się będzie działo to uciekam, nie oglądając się na niego. J. wysłuchuje moich wymyślanych na poczekaniu scenariuszy i uśmiecha się ironicznie. Jordańskie powietrze zmienia ludzi, nie poznaję mojego towarzysza podróży i życia.

Z Nabatejczykami / With Nabateans
Z Nabatejczykami / With Nabateans

Z Nabatejczykami / With Nabateans
Z Nabatejczykami / With Nabateans

Z Nabatejczykami / With Nabateans
Z Nabatejczykami / With Nabateans

Tarek prowadzi nas w miejsce, w którym nieśmiało płonie ognisko. Na ogniu leży zawiniątko w folii aluminiowej – to nasza kolacja, której dogląda kolega Tareka. Dzisiaj nie jest z nim Salem, które poznaliśmy dzień wcześniej, a inny jegomość, bardziej współczesny (bo w jeansach i koszuli w kratę). Częstują herbatą. Mają tylko jedną szklaneczkę, która trafia się mi. Sami piją z kubka zrobionego z puszki. Tarek chwali się „kubraczkiem” jaki uszył na kanister z wodą – z wizerunkiem Che Guevara. Mówi, że poza swoim imieniem nie umie nic więcej napisać, a angielskiego uczył się od dziecka wśród turystów. Rozbraja nas jego telefon – jakiś nowszy model Samsunga, na którym pokazuje nam zdjęcia. Niby żyją wśród skał, a są tacy współcześni – komórka w ręku, osiołka nazywa Shakira… Opowiada nam też o innych żyjących w jaskiniach Nabatejczykach – że wszyscy mają telefony komórkowe, że w jaskiniach mają telewizory, a prąd do nich dostarcza generator. Po powrocie do Polski oglądam dokument, w którym pokazane jest dokładnie takie życie, o jakim opowiadał Tarek, z telewizorami pochowanymi w dzień przed turystami, wyciąganymi na nocne seanse całej rodziny…

Przy ognisku w Petrze / By the fire in Petra
Przy ognisku w Petrze / By the fire in Petra

Robi się już naprawdę ciemno. Z oddali widać oświetloną Wadi Musa. Z pobliskiego kanionu co pewien czas błyskają światła – to chyba przygotowania do widowiska „Petra nocą”. Noc jest ciepła a wokół pachnie jałowcem.

Przy ognisku w Petrze / By the fire in Petra
Przy ognisku w Petrze / By the fire in Petra

Siadamy do kolacji. Nasz gospodarz częstuje nas grillowanym kurczakiem z warzywami (z folii aluminiowej) i kupionym dzisiaj chlebem pita. Podaje nam wodę. Butelkowaną. Przyglądam się jak swobodnie i sprawnie jedzą przy pomocy rąk. Ja staram się pamiętać, by nie używać lewej, ale co i rusz coś mi spada. Jestem głodna i jem z apetytem. Na szczęście zapomniałam już o swoich obawach.

Jacek and Tarek
Jacek and Tarek

Herbatę podano / Tea was served
Herbatę podano / Tea was served

 

Akt 4. Skarbiec nocą

Najwyższy czas udać się do namiotu Tareka, by z najlepszego punktu widokowego na Skarbiec obejrzeć widowisko „Petra nocą”. Ruszamy po ciemku, a drogę oświetlają nam tylko nieliczne gwiazdy. Nie możemy zapalić latarki, bo władze ani nie są zadowolone z obecności Tareka ani tym bardziej nie ucieszy ich nasza tu obecność. Idziemy więc w całkowitej ciemności, licząc troszkę na pomoc rozgwieżdżonego nieba. Ledwo widzę i kilka razy potknęłam się o kamienie będąc blisko od skręcenia kostki. Tarek i jego kolega biegną jakby widzieli w ciemnościach. Ten pierwszy nawet w pewnym momencie zdejmuje klapki, które następnie w drodze powrotnej bezbłędnie odnajdzie w tym samym miejscu, w którym je zostawił.

Skarbiec / The Treasury
Skarbiec / The Treasury

Przed namiotem Tareka okazuje się, że nie tylko my będziemy oglądać widowisko. Na miejscu jest już mała impreza – zjawiło się kilkoro przyjaciół i pewna Kostarykanka, która okazuje się nie jest tam po raz pierwszy. „Petra nocą” rozpoczęła się zanim pojawiliśmy się w namiocie. Dosiadamy się do towarzystwa, wybieramy miejsca na skraju skały i w skupieniu, z góry oglądamy świetlne show, za które na dole trzeba było zapłacić 17 JOD. Słuchamy muzyki dochodzącej do nas z dołu i oglądamy mieniący się w światłach Al-Khazneh. Tarek przypomina, bym wyłączyła lampę błyskową w aparacie i zabrania na razie robić zdjęcia. Da znać kiedy będzie można. Przecież nikt z nas nie chce, by miał kłopoty.

Widowisko nie trwa długo. Kiedy monument rozświetlają różnokolorowe światła Tarek pozwala fotografować. Prawdę mówiąc wolę patrzeć niż robić zdjęcia, które mało prawdopodobne, by wyszły ostre. Wyciągamy jednak aparat i pstrykamy kilka fotek. Zdjęcia robią wszyscy – my, Kostarykanka i nawet koledzy Tareka wyciągnęli swoje telefony komórkowe.

Skarbiec / The Treasury
Skarbiec / The Treasury

Zanim na dobre zakończy się show Tarek daje znać, że już czas wracać. Nie możemy wracać przez Siq, bo istnieje ryzyko, że złapie nas policja turystyczna zanim zdążymy wmieszać się w tłum. Zejdziemy z góry, a potem na osiołku i mule pojedziemy do nowej wioski, którą rząd zbudował Nabatejczykom. Po ciemku. Nie możemy zapalać latarki. Naszym przewodnikiem są oczy osła i Tareka.

4 komentarze

  1. ło na jaki ja blog natrafiłem, prawdziwi podróżnicy, pełną gębą, w 200%! "O ile przekonywać J. nie musiałam zbyt długo, to nie powtórzę przekleństw jakich się nasłuchałam wchodząc po schodach." trzeba go namawiać, żeby coś zobaczył, a potem całą wspinaczkę przeklina/bluźni. musiało być przemiło 😀 co do chodzenia w 30 st…czego się spodziewał w Jordanii? temperaturę można sprawdzić przed wylotem i wybrać termin z niższą, lub Oslo. jechać w piękne miejsce i jeszcze się chwalić marudzeniem, kwintesencja 😀

    • Monika Reply

      Pozdrawiam serdecznie. Dzisiaj narzekam na mróz w Polsce, a w sumie mogłam sprawdzić pogodę i pojechać do Jordanii 😀

  2. Mnie zastanawia jaka jest dalsza część tej historii? Zostaliście w końcu na noc w Petrze? Bo z tego co pamiętam to cały ten nocny spektakl z pochodniami kosztuje strasznie dużo pieniędzy, niestety. Pozdrawiam!

    • Monika Reply

      Paweł, zgadza się, nocny spektakl tani nie jest. My obejrzeliśmy go z namiotu Tareka. Po spektaklu Tarek odwiózł nas na osiołku i mule do wioski, do której zostali przesiedleni Nabatejczycy wcześniej mieszkający na terenie Petry. Wyobraź sobie drogę w ciemności, bez możliwości zapalenia latarki by nikt nas nie zauważył, tylko zwierzęta widziały dokąd i po czym drepczą. Dzisiaj uważamy, że spotkanie Tareka, kolacja którą nam przygotował, opowieści o jego życiu jakimi się z nami podzielił i nawet ta powrotna podróż nocą, to najciekawsze co nas spotkało w Jordanii.

Reply To Pawel | dziennikipodrozne Cancel Reply