
Ten post jest trochę inny. Bo to post kulinarny, w którym dzielę się domowym przepisem. A dlaczego się tutaj znalazł? Bo to trochę jest post podróżniczy – raczej z planem podróży niż przywieziony z podróży, taki z historią, która w nas siedzi, bo nas trochę wychowała.
W mojej rodzinie danie nazywane po prostu szubą. W wielu rodzinach podlaskich chyba też, bo gdy pytam o szubę wiedzą o co chodzi, a dyskutując o wersjach dania, jakie w ich domach są robione też używają tej samej nazwy. Teraz wiem, że powszechnie stosowana jest niepełna, aczkolwiek wcale nie błędna nazwa o czym niżej. Śledź pod szubą to śledź pod futrem/kożuchem. Zdarza mi się jednak spotkać z określeniem „śledź pod kołderką” i jest to już bliższe i oryginałowi i samemu daniu, bo troszkę tak wygląda, jak śledź przykryty grupą warstwą pierzyn.
Śledź pod szubą jest daniem rosyjskim stąd też popularny stał się na wschodzie Polski. Na podstawie moich rozmów z osobami z różnych stron kraju, mam wrażenie że przepis nie rozprzestrzenił się geograficznie i gdzieś jeszcze przed Wisłą (a może nawet Bugiem) zatrzymał.
Śledź pod szubą jest daniem o politycznych konotacjach i dosyć młodym, bo wymyślonym w 1918 roku. W tym to roku, w gospodzie Anastasa Bogomiłowa, po raz pierwszy danie to wjechało na stół by pogodzić wciąż kłócących się gości gospody. Bo „Sz.U.B.A” jest hasłem, które przetłumaczyć można następująco „Szowinizmowi i Upadkowi – Bojkot i Anatema” a poszczególne warstwy dania symbolizować miały warstwy społeczne. I tak, śledź był symbolem proletariatu, ziemniaki symbolizowały chłopów, a buraki – bolszewików. A założeniem dania było zjednoczenie tych klas. Z uwagi na swoje polityczne opinie można się zastanowić czy danie wprowadzić do rodzinnego menu czy nie. Ja sugeruje jednak spróbować wykonać je choć raz, nie znam osoby której by nie posmakowało.
Śledź pod szubą składa się z kilku warstw. W mojej rodzinie robiło się wersję z buraczkami i bez buraczków. Ale słyszałam, że w niektórych domach dodaje się np. jabłka, których u mnie nigdy nie było. Prezentowany przepis pochodzi z mojego domu rodzinnego a danie towarzyszyło zawsze najważniejszym świętom, dlatego też w moich oczach nabrało dosyć uroczystego charakteru. Na szczęście zaczęłam je wprowadzać do menu nieco częściej niż dwa razy do roku, bo jest tego warte.
Wykonanie:
Wszystkie warzywa (prócz cebuli) i jajka należy ugotować w skorupkach (ja buraki gotuje oddzielnie, by nie zabarwiły innych warzyw). Następnie studzimy i obieramy. Śledzia i cebulę kroimy w kostkę. I zaczynamy proces tworzenia dania, czyli po kolei tarkujemy i układamy warstwy jedna na drugiej. Zaczynamy od buraka, którego tarkujemy na tarce o grubych oczkach. Rozkładamy równomiernie na talerzu i posypujemy solą i pieprzem. Na burakach układamy śledzia i cebulę i oprószamy samym pieprzem. Następnie starkowane ziemniaki, potem marchew, a na nie białka z jaja. Każdą warstwę posypujemy solą i pieprzem. Na warstwie z jaj rozsmarowujemy majonez, tak by równomiernie pokrył nam całe danie (jak pierzynka 🙂 ) i również oprószamy solą i pieprzem. Na koniec posypujemy danie starkowanym na malutkich oczkach żółtkiem jajka. I gotowe.
Warstwy: buraki–cebula-śledź-ziemniaki-marchew-jaja (białko)-majonez-jaja(żółtko)
Składniki
1 op. śledzi matjas
1 cebula
4 ziemniaki
4 buraki
3-4 marchewki
3 jaja
majonez (ok. 3-4 czubatych łyżek)
sól, pieprz