Była już Wenecja prawdziwa, była chińska, jak tylko dowiedziałam się, że i w Londynie jest Wenecja – a dokładnie Mała Wenecja, wiedziałam, że muszę to zobaczyć.

Little Venice
Little Venice

Skorzystałam z wycieczki z London Walks, które ma w swojej ofercie całą masę tematycznych spacerów po Londynie. Akurat w ostatni weekend września organizowali spacery bezpłatnie (ale nawet ceny tych płatnych są do zniesienia, więc polecam). Ja wybrałam „Elegance of the Regency – Little Venice to Camden”, co znaczy, że Mała Wenecja nie była jedynym, czy głównym punktem programu wycieczki. Dwugodzinna trasa zaczynała się w Małej Wenecji i prowadziła wzdłuż kanału Regent’s Canal, przy pięknych willach okresu regencyjnego (1811 – 1820, z których wiele było dziełem architekta Johna Nasha, którego prace znacie z centrum Londynu), po i pod mosteczkami, w tym pod najbardziej okazałym Blow up Bridge (formalna nazwa to Macclesfield Bridge), przy londyńskim ZOO by zakończyć w Camden Town.

Little Venice
Little Venice

Mimo iż mijaliśmy po drodze trochę barek, to przeszliśmy naprawdę blisko tylko kilku, i to tych raczej komercyjnych niż mieszkalnych. Tym co mnie najbardziej interesowało było to jak żyją ludzie na owych barkach. Dlatego też wróciłam do Little Venice tydzień później, by przyjrzeć się im z bliska. Z jednej strony basenu Małej Wenecji były miejsca do cumowania na okres od 7 do 14 dni, po drugiej stronie z kolei były całe „dzielnice” barek, które cumowały tam powiedzmy na stałe. Niektóre bramy do ich przystani były zamknięte, ale na szczęście nie wszystkie i udało mi się zobaczyć te wodne domy z naprawdę bliska.

Wygląda na to, że na wodzie żyje się prawie tak samo jak na lądzie. Właściciele barek zagospodarowują sobie tereny przy cumowisku, na którym urządzają mini ogródki z kwiatami, meblami ogrodowymi i lampionami, na dachach barek uprawiają warzywa i trzymają rowery, hodują zwierzęta, dekorują swoje barki itp. Wieczorami pewnie urządzają przyjęcia i z cydrem w ręku leżą na pomoście oglądając gwiazdy… z jednej strony wygląda i brzmi fajnie, z drugiej – wydaje mi się to raczej mało wygodnym miejscem do mieszkania. Oglądając barki i zaglądając im do środka nie mogłam w żaden sposób skojarzyć tego widoku z ekskluzywnym jachtem, na którym mieszkał Sonny Crocket z Miami Vice. I klimat inny, i wygląd barek też. Tam gdzie udało mi się zajrzeć luksusów nie widziałam. Małe okna, małe przestrzenie, dosyć nisko, ciasno, przykurcz ciała, pewnie też nie zawsze ciepło. Z Ewą Chodakowską w środku nie poćwiczysz raczej, ani nie zamachniesz się dobrze jak chcesz talerzem rzucić. Na pewno takie mieszkanie ma też wiele zalet i uroku, jak chociażby wspomniane oglądanie gwiazd z pomostu co wieczór, możliwość zmiany miejsca czy większe poczucie wolności.

A co jeszcze prócz mieszkań na wodzie? Teatr pacynek na wodzie (występy w każda niedzielę), sklep z książkami na wodzie z saksofonistą w weekendy, kawiarnie i restauracje… mini miasteczko na wodzie 🙂

Camden Town
Camden Town

Na koniec spaceru perełka (taka przybrudzona), czyli Camden Town. Większość osób miała okazję znaleźć się na Camden przy okazji wizyty w Jobs Center występując o NIN. Ja też, i ponieważ wysiadłam na stacji Mornington Crescent, to powyżej Jobs Center tyłka nie ruszyłam i nic ciekawego nie widziałam, bo na tym odcinku jest to wyjątkowe brzydkie Camden. Nie powiem, by i to w okolicach kanału było jakoś piękne, bo nie jest, ale na pewno jest fajnie „pokręcone” i „odjechane”. Miejsce tętniące życiem, pełne ludzi, głośne i kolorowe. Stoiska z żywnością z całego świata, z bibelotami i tandetą dla każdego, przyciągające wzrok dekoracje kamienic (taka forma visual merchandisingu 🙂 ). Aż chce się przysiąść na chodniku z butelką piwa…

CO ZOBACZYĆ

  • Little Venice
  • Regent’s Canal
  • Blow up Bridge
  • Camden Town

Write A Comment