Ten tekst to zestawienie środków transportu z jakich korzystaliśmy na Malcie i Gozo oraz nasza subiektywna opinia i ocena. Mamy nadzieję, że przyda Wam się podczas planowania urlopu na tych wyspach. My niejednokrotnie byliśmy poirytowani naszym wyborem, więc ten tekst piszemy trochę ku przestrodze. Oby wybór komunikacji nie zepsuł Wam wakacji i nie wpłynął na ocenę miejsca.

Autobusy komunikacji publicznej

To był nasz główny środek komunikacji i główne źródło irytacji. I do tego właśnie sposobu podróżowania piję w tytule artykułu. Autobusami przemieszczaliśmy się po Malcie – po Gozo już nie. Przystanek autobusowy mieliśmy pod hotelem i m.in. z uwagi właśnie na duży wybór linii czy łatwość dostania się do Valletty w celu przesiadki, jako bazę wybraliśmy Sliemę. Ani jeden ani drugi wybór dobry nie był. Dlaczego? Bo w Sliemie nic specjalnie nie ma, żadnego uroczego miejsca, w którym można spędzić wieczór, opcją było jedynie piwo na balkonie hotelowym nad bardzo ruchliwą ulicą, na której ruch nie ustawał. Ale wróćmy do komunikacji miejskiej. Tak więc przystanek przy hotelu, z bezpośrednimi autobusami w kilka bardziej atrakcyjnych miejsc na wyspie. Zdawałoby się wygodnie – nie trzeba się spieszyć, wystarczy wyjść kilka minut wcześniej i wskakujemy do autobusu. No tak, pod warunkiem, że ten przyjedzie na czas, a jak już przyjedzie to się zatrzyma. Autobusy były notorycznie spóźnione. Żaden nie przyjechał punktualnie i nawet te odjeżdżające z zajezdni w Valletcie odjeżdżały jak chciały.* Tak więc spędzaliśmy długie minuty czekając na swój „numer” (muszę dodać, że autobusy nie jeżdżą tam jak w Warszawie, a ich rozkład bardziej przypomina ten białostocki – czyli jeśli jest co 20 minut to jest bardzo często 🙂 ), który kiedy nadjeżdżał potrafił nie reagować na energiczne machanie ręką przez oczekujących. Dlaczego? Bo według pojmowania maltańskiego autobus był pełny i nie zabierze więcej podróżnych – zdarzyło mi się być w środku takiego „zapchanego” pojazdu, który nie zabrał oczekujących na przystanku i przykładając do tego polskie standardy zmieściłoby się w nim drugie tyle pasażerów. Bo to kolejny problem w autobusach – mieszkańcy wyspy nie przesuwają się, by wpuścić więcej osób, a już tym bardziej sami nie omijają i nie przechodzą do dalszej części autobusu gdzie jest luźniej. Stoją przed ostatnią osobą – skoro ta się nie przesuwa do tyłu, to ja też jej nie ominę i nie stanę za nią. WTF? Kłębili się więc pasażerowie w części między drzwiami wejściowymi a drzwiami środkowymi (czyli wyjściowymi), a w końcowej części nieraz był luzik.

Autobus na Malcie

Podróżowanie autobusami trwa długo – bo jadą nieraz okrężną drogą. No i jedziesz godzinę do Dingli Cliff, by się okazało, że nic tam imponującego nie ma i ta godzina w autobusie była bez sensu, a potem siedzisz jeszcze nad tymi klifami, których nie widać, bo powrotny autobus jest za 40 minut. I tak trzy godziny z krótkiego dnia za tobą 🙂
Jedyny plus to, że bilety są stosunkowo tanie jak na kraj ze strefy euro.

*co ciekawe, znajomy który był na Malcie 2 miesiące wcześniej nie rozumiał mojego narzekania, podobno w styczniu autobusy były bardzo punktualne.

INFO PRAKTYCZNE:
Bilet 7-dniowy bez limitu przejazdów to koszt 21€. Bilet jednorazowy: 1,5€ w sezonie zimowym, 2€ w sezonie letnim*. Z lotniska też dojedziemy autobusem w cenie normalnego biletu (a to duży plus :)). Przydaje się wydrukowana przed wyjazdem mapa połączeń autobusowych – do pobrania TUTAJ.
Ceny biletów, rozkład autobusów: TUTAJ

*ceny z marca 2017

Rower

Rowerem jeździliśmy jeden dzień po Gozo. Zarezerwowaliśmy je na dwa dni, ale już szybko po rozpoczęciu trasy wiedzieliśmy, że zrezygnujemy z kolejnego dnia. Naczytałam się przed wyjazdem bloga Anity Demianowicz, która Maltę i Gozo zjeździła rowerem i stwierdziłam, że to super pomysł na aktywny city-break. Zapomniałam podczas tego czytania, że Anita jest przecież rowerowym freakiem 🙂 i zjeździła na dwóch kółkach Polskę wzdłuż jej granic i jeszcze kawał świata, a my rower wyciągamy tylko w letnie weekendy, czyli ostatni raz jeździliśmy ponad pół roku wcześniej. Gozo jest górzyste. Gozo jest bardzo górzyste. Krótko mówiąc – Gozo dało nam w kość. Nadal uważam, że rowerowe Gozo może być fajnym pomysłem, ale dla osób bardziej aktywnych i wysportowanych. Dla takich leniuchów-mieszczuchów, którzy 5 dni w tygodniu ślęczą za biurkiem, rower na Gozo to wyzwanie.

Jedziemy czy nie? Droga powrotna jest pod górkę 🙂

INFO PRAKTYCZNE:
My rower wypożyczaliśmy od On Two Wheels Bike Rentals – rowery odebraliśmy od pracownika wypożyczalni, który przywiózł je na terminal promowy.
Cena (sezon zimowy): 12,5€ za 1 rower/1 dzień, 8€ euro za rower dziennie przy wypożyczeniu na 2 i 3 dni.

Skuter

Oto pojazd, z którego byliśmy bardzo zadowoleni. Wypożyczyliśmy drugiego dnia na Gozo, z wypożyczalni przy porcie. Zdecydowaliśmy się na ten o większej mocy (125 cc) wiec śmigaliśmy szybko, zajeżdżając w miejsca, których nawet nie planowaliśmy, bo dzięki skuterowi czasu mieliśmy pod dostatkiem. Jedyne o czym trzeba pamiętać (przy rowerze też :)) to lewostronny ruch na drogach.

Skuterem po Gozo

INFO PRAKTYCZNE
Skuter wypożyczyliśmy TUTAJ. My dostaliśmy „na dowód”, bo nie planując wypożyczania auta prawa jazdy zostawiliśmy w Polsce. Nie było z tym żadnego problemu.
Koszt: 30 euro/dzień

Autobus Hop-on hop-off

Dotychczas dwa razy zdarzyło nam się skorzystać z tego typu autobusu, raczej zwiedzamy na własną rękę. Ale jeśli ktoś jedzie na Maltę, by zobaczyć tzw. highlight’y, to myślę, że to jest całkiem rozsądna opcja. Autobusy te mają trasy ułożone tak, by zajechać pod główne atrakcje, nie trzeba nigdzie dochodzić pieszo, szukać itp. Wydaje mi się, że w ten sposób o wiele szybciej można zobaczyć zaplanowane miejsca. Minusem jest na pewno cena, bo jest to dosyć kosztowne. Do tego trasy są trzy i na każdą trzeba kupić oddzielny bilet.

INFO PRAKTYCZNE
Informacje o cenach i trasach autobusów znajdziecie TUTAJ.

Samochód

Podobnie jak nie korzystaliśmy z autobusu hop-on hop-off, tak też nie wynajmowaliśmy auta. Nie planowaliśmy tego w ogóle, bo naczytałam się wcześniej o świetnie rozwiniętej komunikacji publicznej (to prawda, dowiezie niemal wszędzie tylko jakim kosztem czasowym i nerwowym), o korkach w których się stoi zamiast jechać (podczas naszego pobytu korek był jeden – było święto państwowe, które połowa ludności postanowiła spędzić tam gdzie my), no i po co auto w kraju wielkości Warszawy. A po to, by szybko przejechać między jednym punktem a drugim. By odjechać szybko z miejsca, które nie spełnia oczekiwań i by zostać w miejscu jak długo się chce, kiedy to okazuje się wyjątkowo urokliwe. By nie irytować się, że kierowca zdecydował, że ma za dużo pasażerów i Was nie zabrał. Gdybym drugi raz planowała wyjazd na Maltę, wynajęłabym auto.

 

Wszystkie łodzie zajęte przez kocury 🙂
Wszystkie łodzie zajęte przez kocury 🙂

6 komentarzy

  1. Serio Sliema to wg Was zly wybór na zwiedzanie Malty? Jestem tu od tygodnia i stwierdzam, że lepszej opcji nie ma.

    Sliema to przede wszystkim promenada, plaże (niektóre specyficzne w formie wydrążonych w kamieniu basenów), port, żagle i coraz bardziej snobistyczna (drogą) miejscówka.

    Idealne miejsce na zwiedzanie Valetty (prom 15 min plynie i kosztuje 1,5Euro), jedzenia i zwiedzania w hałaśliwej Gzirze, imprezowania w St. Julians czy po prostu spacerowania po promenadzie i spędzenia czasu w zdecydowanie bardziej chiloutowych restauracjach i barach. Nie wiem jak można to siedzieć i pić na balkonie, choć mając widok na Valette czy morze to też nic strasznego 🙂

    Wada Sliemy są dosyć drogie sklepy i restauracje oraz… jeden wielki plac budowy, gdzie każda stara kamienica jest burzona w środku i stawiana od podstaw, żeby tylko więcej cm2 zagospodarować 🙂

    • Monika Reply

      No patrz, a my plażowi nie jesteśmy więc takich uroków nie zauważamy 😉

    • Monika Reply

      Paweł, więc jeśli chodzi o Maltę to masz tu kilka wskazówek jak się przygotować. A wkrótce zamieścimy też info o miejscach wartych zobaczenia, tak więc jak to mówią „stay tuned” 🙂

  2. W styczniu na prawdę nie było problemów. W autobusach miejscowi, troche studentów. Kursy o czasie, kierowcy życzliwi:) Bywało, ze w autobusie bylismy całkiem sami! Wracając z Gozo w autobusie bylismy my, para z dzieckiem (Polacy) i dwoje Anglików – kierowca był natomiast szalony! Taki górski Kubica:)
    Autobusami dotarliśmy do każdego zaplanowanego miejsca. Tylko raz staliśmy w autobusie w drodze na lotnisko.
    Co do knajpek rzeczywiście jest bardzo średnio. Jedyna miejsce, które nas zauroczyło to pub w Xlendi.
    Z Malty mam bardzo dobre wspomnienia (za wyjatkiem cen muzeów, których nie polecam), może dlatego że jestem maniakiem umocnień, fortów i takich tam, a na Malcie w zasadzie o takie budowle człowiek się wręcz potyka.
    PS
    No i ja widziałem Azurro Window:)

    • Monika Reply

      Tego po „PS” nie chcę widzieć :):) Nam się nie udało zobaczyć Azure Window 🙂 aczkolwiek uważam, że i tak wciąż warto tam pojechać.

      A co do kierowców to potwierdzam, nam się też tacy autobusowi rajdowcy zdarzali. Pod największym wrażeniem byłam jednak kiedy w wąskich uliczkach kierowca próbował wycofać czy wyminąć zaparkowane po obu stronach auta. Dreszczyk się pojawiał na sam widok 🙂

Write A Comment