Dla niektórych to oczywiste, inni się jeszcze śmieją ale faktem jest, że coraz częściej zaczynamy się zastanawiać, czy te wszystkie rzeczy są nam potrzebne? Czy na pewno musimy to kupić? Chodzi o łachy, czasem nawet samochody albo i wypasione wyposażenie typu RTV. Tendencja jest oczywiście wielkomiejska, koreluje z tymi co nie mają telewizora, są świadomi (tylko bez politycznych podtekstów i bipolaryzacji;) ). Tacy ludzie coraz częściej mówią, że wolą doświadczać niż mieć. Poczuć, dotknąć i przeżyć to ich dewiza. Zamiast siedzieć przed telewizorem lub przemierzać galerię wybierają a to podróże a to kraftową kawiarnię i ebooka. Bardziej radykalni przestają jeść mięso, a teraz dodatkowo wybierają jadalne talerze i rurki wykonane z byczych jelit. Weekendy spędzają poza miastem, doświadczają spokojnej wsi warmińskiej, jakże różnej i niekomercyjnej w stosunku do wsi mazurskiej tętniącej gorącą fryturą. Na wakacje jeżdżą w podróże, raczej nie w zorganizowanych grupach bo to zresztą trochę wstyd. Zwiedzają kraje, zbaczając z utartych ścieżek poszukują prawdziwego ja danego kraju czy regionu. Gardzą trochę plastikowymi pamiątkami, takimi naszymi ciupagami, bo przecież ich odpowiedniki istnieją na całym świecie. W zamian z podróży przywożą wrażenia. Smaki, przeżycia, rozmowy. Są świadomi? Jesteśmy świadomi?

Czujemy się lepsi od szafiarek spędzających weekendy w galeriach? Chyba trochę tak, bo po co nam kolejne buty, czy spodnie. Spędzamy czas na wsi, w nowoczesnej, świadomej agroturystyce, która oczywiście jest zrównoważona ekologicznie i ekonomicznie również. Jest tu miło i przyjemnie, tak blisko natury. Rozmawiamy z ludźmi, podobnymi do nas i dzielimy się wrażeniami z pobytu i tych lepszych wrażeń. O tym których jeszcze agroturystyk, w których gospodarze rzucili miejskie życie i założyli zrównoważone agro warto także odwiedzić. Co warto zjeść, kto robi sery, a kto pizzę, a kto prowadzi wyśmienitą kawiarnię. Po tej wymianie informacji nabieramy ochoty na ten wyśmienity sernik z lokalnie wyrabianego sera przez Szweda Thorna, jedziemy tam albo i w to drugie miejsce gdzie można wypić wyśmienity cydr. Jakież to miłe doświadczenie? Siedzisz sobie na przepięknym wzgórzu podziwiając bijące ku niebu żyto, zamawiasz kieliszek cydru, pizzę i jeszcze deserek. Czyż nie piękne doświadczenie? Puszczamy czas przez palce, oglądamy sielskie widoki, trochę rozmawiamy z podobnymi sobie, którzy opowiadają o doświadczeniach z innych miejsc, co jeść i u kogo. Na koniec płacimy rachuneczek w jednym agro, bo czas wracać do naszego agro. Pizza 30, cydr 8, serniczek 15, nocleg 200… ależ jakie wrażania z konsumpcji… oh wait. Konsumpcji? Przecież my nie jesteśmy konsumpcjonistami….

Write A Comment