Góry, rzeki i zamki w południowej Polsce. Taki tym razem przeświecał nam cel naszej lotniczej turystyki. W planie mieliśmy Jurę Krakowsko-Częstochowską, dolinę Dunajca, oczywiście Tatry, Beskid Żywiecki, Śląski a na koniec Karkonosze.

Czas w powietrzu: ponad 6h, Dystans: 334,5 nm, Samolot: PA-28-140, Piper Cherokee
Lecimy sprzętem: time2fly

Załoga PA-28-140, Piper Cherokee

Plany częściowo zweryfikowała pogoda, a częściowo typowa polska biurokracja. Pogoda, jakkolwiek śliczna na większą cześć naszej trasy, nie dała nam z rana wlecieć w okolice lotniska w Łososinie (EPNL), natomiast zasięg  samolotu i związane z nim możliwości, jak zawsze w małym lotnictwie zmniejszył nam brak dostępności paliwa. W Polsce braki w paliwie nie wynikają z embarga, czy problemów produkcyjnych rafinerii, ale z ogromnej, adekwatnej dla ogólnopolskiej sieci stacji paliw biurokracji, jaką Państwo Polskie narzuciło na każdego sprzedającego choćby 1 galon Avgazu, na byle trawniku zwanym potocznie polem wzlotów. Wobec ilości papierów i tego, że potencjalnie każdy, czy to przedsiębiorca, czy szef aeroklubu jest potencjalnym VATowym aferzystą, większość po prostu zrezygnowała ze sprzedaży i zamknęła swoje beczki tylko i wyłącznie dla siebie.

Ostatecznie, trochę racjonalizując, trochę stosując zarządzanie kryzysowo-paliwowe, nasza trasa objęła Zamki Jury, Tatry, Beskid i Kotlinę Kłodzką. A i tak było pięknie.

Trasa lotu
Orientacyjna trasa – latamy zgodnie z przepisami, zbaczamy z kursu jeśli nam się gdzieś spodoba

Z samego rana starujemy z Częstochowy (EPRU) i w zasadzie od razu zwiedzamy. Jura Krakowsko-Częstochowska z powietrza wygląda na mocno zalesioną, umiarkowanie pagórkowatą makietę. Zielone i gęste o tej porze roku drzewa tworzą ni to dywan, ni teatralną scenografię. Realizmu nabierają miejsca, gdzie ponad okoliczne pagórki wyrastają skalne pazury lub zamki szlaku Orlich Gniazd. Z góry wyglądają równie niesamowicie jak spod ich podnóża.

Zamki Jury Krakowsko – Częstochowskiej
Zamki Jury Krakowsko – Częstochowskiej
Zamki Jury Krakowsko – Częstochowskiej
Zamki Jury Krakowsko – Częstochowskiej
Zamki Jury Krakowsko – Częstochowskiej

Pogoda pokrzyżowała plany urokliwego przelotu z okolic Łososiny (EPNL) nad doliną Dunajca. Zaczepiliśmy jedynie jej fragment, gdzieś tam w oddali dopatrując się Krościenka. Rzeka wije się niezwykle malowniczo, prawda?

Dolina Dunajca

Pieniński Park Narodowy, to miejsce, gdzie nie wolno nam wlecieć ze względu na park narodowy, ale kątem oka, pod skrzydłem możemy podziwiać Jezioro Czorsztyńskie, zamek w Czorsztynie oraz zamek w Niedzicy.

Zamek Czorsztyn

Od tego momentu będziemy wznosić się coraz bardziej i coraz wyżej, a pomimo tego, dolatując w okolice Tatr, one dalej nad nami górują. Te góry naprawdę są wielki, majestatyczne i piękne. W tym momencie żałuję nieco, że jestem „pilotem lecącym”, bo bardziej chce mi się oglądać krajobrazy, niż prowadzić i monitorować te wszystkie ustrojstwa w naszej gablocie. Robimy sobie przelot praktycznie wzdłuż granicy parku narodowego od Bukowiny Tatrzańskiej do doliny Chochołowskiej, gdzie po ostrej nawrotce tuż przed granicą słowacką, powtarzamy zachwyty, ochy i achy, oglądając to samo raz jeszcze w drodze na drugie śniadanie do Nowego Targu (EPNT).

Tatry
Tatry
Tatry
Tatry
Droga w Tatry w budowie
Droga w Tatry w budowie

W Nowym Targu, po fiasku pozyskania paliwa zaczynamy kalkulację. Cyfrowymi cyrklami i liczydłami obliczamy, że na Karkonosze nie ma co liczyć. Dolecimy do Kotliny Kłodzkiej i musimy ciąć jak najszybciej do Wrocławia bo tam akurat paliwo dostaniemy.

Narada pilotów

Ale po drodze mamy jeszcze piękne Beskidy: Żywiecki i Śląski. Tu góry, oczywiście zupełnie inne niż Tatry, są znacznie bardziej uwypuklone, większe i majestatyczne niż pagórki „przelecianej” rano Jury. Droga na zachód wymaga przemknięcia się przez część stref lotniskowych Żar (EPZR) i Aleksandrowic koło Bielska Białej (EPBA). To wymaga od nas meldunków pozycyjnych i nasłuchu na częstotliwościach tych lotnisk aby być zorientowanym w tym, kto i gdzie jest w powietrzu. Podziwiając dziesiątki ładnych, ale podobnych do siebie wzniesień, z uznaniem i zazdrością słuchamy kolegów lokalesów meldujących, że właśnie mijają po południowo-wschodnim trawersie Przykrzycę lub jakąś inną górę, co dla wszystkich obecnych na częstotliwości jest oczywiste z wyjątkiem naszej, obcej dla tego miejsca załogi.

Beskid
Beskid, Jezioro Żywieckie

Beskidy okazują się całkiem rozległe i atrakcyjne, w przeciwieństwie do „plaskatego” terenu praktycznie aż do Paczkowa na Dolnym Śląsku, który to otwiera nam bramy do Kotliny Kłodzkiej. Lecąc cały ten czas, gdzieś od Jastrzębia Zdroju, możemy oddać się refleksjom, jak ta granica państwowa jest cywilizacyjnie umowna. Że tu gdzieś po naszej lewej stronie jest rzeczka, i tam opodal krzaczka są już Czechy. Fragment ze Śląska Górnego na Śląsk Dolny wydaje mi się dużo bardziej atrakcyjny w podróży samochodem, autostradą, gdzie trasa malowniczo przecina lasy i knieje, a szczególnie pięknie wije się w okolicy Wzgórz Świętej Anny. Cóż, ekonomiczny lot po prostej, aby móc dolecieć do następnego tankowania, nie pozwala nam szukać atrakcji.

Śląsk

Kotlina Kłodzka wita nas twierdzą Srebrna Góra i twierdzą Kłodzką. Okazuje się, że z powietrza wydają się one dużo bardziej atrakcyjne. Być może to kwestia ich „ukrycia” z poziomu ulicy między starymi i wielkimi bukami porastającymi te tereny, a być może zbyt częstych wizyt samochodowo-turystycznych, które pozwoliły mi się już z tymi widokami opatrzeć. Sama zaś Kotlina Kłodzka z powietrza wydaje mi się dużo bardziej rozległa niż z samochodu i DK8. Zaskoczyło mnie to, bo miałem wrażenie, że jadąc drogą cały czas meandrujemy dolinami.

Twierdza Srebrna Góra
Twierdza Kłodzko

Wrocław-Szymanów (EPWS) to już tylko wizyta techniczna, to znaczy obiad oraz paliwo, aby móc wrócić do Częstochowy (EPRU). Jednak i ten „lag” przyniósł nam niespodziankę. Na początku nie dowierzałem sam, potem byłem oskarżony o omamy i o mało nie odebrano mi sterów samolotu. W polu, już na ziemi częstochowskiej, postawiono gigantyczny wentylator. Ponieważ lato mamy upalne, to fakt używania wentylatora może tak nie dziwi, jak to, że jest on różowy. Czemu, tego nie mogę odgadnąć do dziś.

Wielki wentylator
Na trasie Wrocław – Częstochowa

2 komentarze

  1. Wow! Niesamowita sprawa tak sobie polatać. Niedaleko siebie mam lotnisko w Pruszczu Gdańskim – trzeba się zainteresować, czy tak nad Gdańskiem mogę polatać 🙂

Write A Comment