DSC01400Wspomnienia studenckich wakacji, drugi dom na kilka miesięcy w roku, pierwsze kroku ku samodzielności i oczywiście rodzice, to główne powody, dla których wracam do Göteborga, o którym myślę ciepło i nawet tęsknię. To moje bywanie tam już więcej niż od 15 lat daje mi okazję obserwowania jak zmienia się miasto, a kilka razy zdarzyło mi się nawet nim pochwalić przed znajomymi, których po Göteborgu oprowadzałam. Tak, czuje się w Göteborgu jak w drugim domu i dlatego chętnie tam wracam.

Lipstick
Lipstick

Göteborg jest bardzo ładnie położony. Zachodnie wybrzeże Szwecji to połączenie krajobrazu morskiego ze skalistymi wybrzuszeniami, które licznie spotykamy i nad samym morzem (swoją drogą niezwykle urokliwe jest to zachodnie wybrzeże ale o tym w innym wpisie) jak i w centrum miasta. Nikt tu skał nie burzy, a wkomponowuje je w architekturę. I tak mamy domy o niesymetrycznych piętrach, bo osadzone są na zboczu góry, mamy tunele tramwajowe wydrążone w skałach, mamy całe dzielnice osadzone jakby kilka pięter ponad miastem i są tu też naturalne punkty widokowe. Jak każde miasto Göteborg ma główną ulicę, na którą w każdy weekend wylegają tłumy rozanielonej młodzieży, jest trochę muzeów, ale żadne nie imponuje ani kolekcją ani designem (kilka można zapamiętać dzięki manekinom-straszakom, o których ochoczo wspomina J.), jest stara galeria handlowa w centrum miasta, która kompletnie nie robi wrażenia kiedy myślę o nowoczesnych galeriach handlowych w Polsce, jest koszmarek architektoniczny czyli Lipstick (Götheborgs Utkiken), jak to w mieście portowym jest też wielki żaglowiec. Samo miasto, mimo iż drugie co do wielkości w Szwecji, nie jest większe niż przeciętnej wielkości miasto w Polsce. Co jest w sumie fajne, bo nie przytłaczające i nie męczące.

Göteborg będzie świetną propozycją na weekendowy wypad, podczas którego zwiedzicie nie tylko miasto, ale też gorąco polecam spędzić dzień na jednej z okolicznych wysp. Miasto nie jest duże, a większość atrakcyjnych miejsc skupiona jest w centrum lub w bliskiej od niego odległości. Warto zaplanować dodatkowy dzień na wizytę w parku rozrywki Liseberg – jeśli wybierzecie się tutaj latem.

Moja Göteborska lista (kolejność przypadkowa) poniżej, a po pełną listę atrakcji turystycznych i muzeów odsyłam do strony goteborg.com.

Liseberg

Liseberg
Liseberg

Jacek pukał się w głowę kiedy mu oznajmiłam, że zabieram go do wesołego miasteczka. W tym parku rozrywki, którego symbolem jest zielony królik, i dorosły i dzieciak znajdzie coś dla siebie. Dzieci nie mam, ale gdybym je miała zarezerwowałabym sobie oddzielny termin na wypad do Lisebergu bez nich, by móc skorzystać z wszystkich tych kolejek i wyrzutni, do których osobniki poniżej określonego metrażu wstępu nie mają. Liseberg nie osiadł na laurach i co kilka lat wprowadza do swojej oferty nową atrakcję, za każdym razem odpalającą większy zastrzyk adrenaliny i za każdym razem wzbudzającą taką ciekawość, że nie sposób jej sobie odmówić. I jak już siedzimy przypięci do krzesełka to dopiero wtedy dochodzi głos rozsądku, a może raczej strachu… – i kiedy nie ma już odwrotu jedyne co nam pozostaje to przeklinanie pod nosem (e tam, pewnie i tak sąsiad przypięty obok nas nie zrozumie).
Nie mam porównania do amerykańskich parków rozrywki, pewnie są milion razy ciekawsze jak to w Ameryce, gdzie wszystko musi być naj. W skali europejskiej Liseberg zadowala mnie w pełni.

Sklepy z cukierkami

Sklep ze słodyczami (godis)
Sklep ze słodyczami (godis)

Nie wiem jak szwedzkie dzieci hamują się przed zaglądaniem do tych sklepów, skoro słodycze mogą jeść tylko w sobotę. Wejście do takiego małego butiku jest jak wycieczka po fabryce czekolady Willy’ego Wonki. Półki, wieszaki, ściany od podłogi po sufit wypakowane są kolorowymi żelkami, piankami, czekoladkami, mini batonikami. Obsługa jest super prosta, zaraz po wejściu bierzemy papierową torebkę i plastikową szufelkę, i przemieszczając się pomiędzy półkami ze wzmożonym ślinotokiem na widok wszystkich tych słodyczy, wrzucamy do torebki okazy, o których wyborze najczęściej decyduje ich kształt i kolor. Nie lada sztuką jest kontrolowanie siebie podczas tej akcji, bo dopiero przy kasie dowiadujemy się ile zapakowaliśmy do torebki i ile nas ta przyjemność będzie kosztować. Obowiązkowo w torebce muszą się znaleźć bilar, czyli piankowe samochodziki reklamowe jako najczęściej kupowane szwedzkie auta :), kilka sztuk anyżkowych (to dla początkujących dla spróbowania, ja je omijam z daleka) i winegums /wine gummies (nie są robione z wina, ale tak smakują). Prócz cukierków koniecznie do rachunku trzeba doliczyć czekoladę Marabou.

Feskekörka

Feskekörka, Göteborg
Feskekörka, Göteborg

Feskekörka, czyli taka hala kupiecka z rybami i owocami morza. Niech mój krótki opis nikogo nie zmyli i nie zacznie wyobrażać sobie targu typu Hala Mirowska. Feskekörka mieści się w XIX-wiecznym budynku, dla którego inspiracją były gotyckie kościoły (nazwa budynku to złożenie słów „ryba” i „kościół”), w środku zaś to urządzone w minimalistycznym skandynawskim designie stoiska ze świeżymi rybami i owocami morza oraz restauracje, pełne klientów szczególnie w porze lunchu. Z jednej strony budynku ustawione są drewniane ławki, na których można przysiąść i zjeść zakupione na stoiskach krewetkowe sałatki, kanapki i torty kanapkowe (smörgåstårta).

Stora Saluhallen

Stora Saluhallen
Stora Saluhallen

Kolejna hala, tym razem nie rybna a z produktami różnymi – od przypraw poprzez pieczywo, sery, mięsa, a kończąc na restauracjach, w których można spróbować przysmaków z całego świata. Ciekawa architektura XIX w. budynku, który stoi w pobliżu reprezentacyjnej ulicy miasta. Saluhallen w ostatnim czasie przechodziła lifting, przez co dosyć dawno już nie zaglądałam do środka. Miejsc takich w Europie jest sporo, mnie zawsze urzekają. Z jednej strony wzrok przyciągają sprzedawane w nich produkty, z drugiej detale architektoniczne, dbałość o wystrój oraz prezentację produktów. Czekam na takie miejsce w Warszawie.

Eriksberg

Eriksberg
Eriksberg

Eriksberg to przykład ładnej rewitalizacji postoczniowych terenów. Pamiętam czasy kiedy teren ten był raczej niedostępny, po prostu nie było tam nic. Przez długi czas na północnym brzegu Göta älv stał samotnie kompleks uczelni Chalmers, potem pojawiło się kilka biurowców, później pierwsze inwestycje mieszkaniowe nad samym brzegiem rzeki aż rozbudowa dotarła pod suwnicę, jeden z niewielu symboli dawnego stoczniowego życia w tym miejscu. Pomiędzy nowoczesnymi apartamentowcami zauważymy więcej świadectw obecności stoczni. Mimo iż jest to głównie teren mieszkalny wzdłuż kanału pojawiła się przyjemny pomost dla spacerowiczów, z ławeczkami wystawionymi frontem do rzeki i przyjemnymi szwedzkimi kawiarenkami. Jest też przystanek tramwaju wodnego, którym można tu dotrzeć z południowego brzegu – jest to najszybszy i najwygodniejszy środek transportu na Eriksberg, a może być też atrakcją samą w sobie. Warto wsiąść w taki tramwaj i zrobić sobie rundkę po Göta älv – przejazd w ramach biletu miejskiego.

Muzeum Volvo

Muzeum Volvo
Muzeum Volvo

Gratka dla fanów motoryzacji. I dla mnie, chociaż fanką motoryzacji nie jestem, ukochałam sobie tylko Volvo 🙂 Zapoznamy się w nim i z historią marki, obejrzymy nie tylko auta, ale i inne środki transportu obrandowane znaczkiem Volvo, sporo tu modeli historycznych (przechodzimy przez sale poświęcone konkretnym okresom) i tzw. concept cars, czyli wizji designerów, które nie zawsze weszły do produkcji. Można dotknąć, można wejść do środka, można fotografować, a modeli jest na kilka godzin oglądania.

Archipelag

Na południu i na północy Göteborga morze usiane jest małymi urokliwymi, skalistymi wysepkami. Na południowy archipelag dostaniemy się promem z portu w Saltholmen (końcowy przystanek linii tramwajowych nr 9, 11, 13), który w sezonie pływa mniej więcej co godzinę. Sam rejs między wyspami jest ciekawy i odsłania piękno skandynawskiej natury i architektury. Warto jednak zarezerwować sobie troszkę więcej czasu, wysiąść na jednej z nich i poleżeć na skałach nad brzegiem morza. Na archipelag północny możemy jechać autem, tu też czeka nas przeprawa promowa, ale już nie tak urokliwa jak na południu. My dotychczas byliśmy na Föto i Höno, ale o tych miejscach, jak też południowym archipelagu i wycieczce na New Älvsborg Fortress szerzej przeczytacie tutaj.

Systembolaget

Tak na koniec coś kompletnie nie turystycznego. System bolaget to sklep z alkoholem, bo w Szwecji wina, wódki, czy nawet piwa mocniejszego niż 3,5% nie kupimy w spożywczym, a tym bardziej na stacji benzynowej. Po alkohol musimy się udać do „systemu” i to od poniedziałku do piątku najpóźniej do godz. 18:00, a od niedawna w niektórych miejscach mamy dodatkowy dzień na zakupy, czyli sobotę. „Wielka mi rzecz, alkoholowy zwiedzać” – pewnie teraz myślicie. Ja na wycieczkę do Systembolaget polecam piątkowe popołudnie. I polecam nie planować wtedy zakupów. Zachęcam do oglądania – nie butelek z alkoholem, a tłumów, kolejek, wyładowanych koszyków. Ciekawy to widok i zjawisko socjologiczne 🙂

kanelbulle
kanelbulle

Wędrując po mieście koniecznie pozwólcie sobie na fikę. Najlepsza będzie w lokalnej, nie sieciowej kawiarni, najlepiej w opcji z dolewką, a do kawy zamówcie bułeczkę cynamonową (kannelbulle).

Fanów lotnictwa odsyłam do tekstu Jacka o Aeroseum.

Przydatne adresy i linki:

Liseberg
Örgrytevägen 5
402 22 Göteborg
www.liseberg.com

Feskekörka
Rosenlundsvägen
411 25 Göteborg
www.feskekörka.se

Stora Saluhallen
Kungstorget
411 17 Göteborg
www.storasaluhallen.se

Volvo Museum
Arendal Skans
405 08 Göteborg
www.volvomuseum.com

Write A Comment