Uzbekistan rozpalił moje pragnienia zdjęciami miast Szlaku Jedwabnego. Wiedziałam, że nasza trasa musi przebiegać przez trzy główne miasta szlaku – Samarkandę, Chiwę i Bucharę – i kiedy Jacek postanowił do naszego bardzo krótkiego pobytu dodać Muynak, przestraszyłam się, że nie zdążymy wszystkiego zobaczyć. W ostateczności, by zadowolić nas dwoje, z dużą niechęcią ale nawet zaczęłam brać pod uwagę rezygnację z Chiwy. Na szczęście nie było to konieczne i mogliśmy odwiedzić wszystkie 3 miasta, dzięki którym ta podróż była podróżą wielu „wow”.

Zacznę od spraw bardziej organizacyjnych. Mnie sen z powiek spędzało rozkminienie ile czasu potrzebujemy na zwiedzenie tych trzech miast. Prawdę mówiąc nie potrafiłam sobie wyobrazić ich rozmiaru ani czasu potrzebnego na obejrzenie poszczególnych miejsc. W każdym z miast spędziliśmy 1-1,5 dnia. To wystarczająco, by nie śpiesząc się obejrzeć wszystkie główne zabytki, spokojnie zjeść obiad w lokalnej restauracji a wieczorem napić wina odpoczywając na tapczanie w czajchanie. Jeśli jednak mielibyśmy troszkę więcej czasu i miałabym wybrać jedno miasto, w którym mogłabym spędzić dodatkowy dzień wybrałabym Bucharę. Dlaczego? O tym później.

Odwiedzający Uzbekistan poruszają się w dwóch kierunkach – albo z Taszkentu do Samarkandy, Buchary i na końcu Chiwy, albo odwrotnie – z Taszkentu samolotem do Chiwy (tak właściwie lotnisko jest w Urgench) i następnie w kierunku powrotnym do Taszkentu czyli Chiwa – Buchara – Samarkanda – Taszkent. My podróżowaliśmy tym drugim sposobem i muszę przyznać, że to był bardzo dobry wybór. Każde z odwiedzanych miast jest inne i zachwyca na swój sposób, ale zaczynając w Chiwie a kończąc w Samarkandzie każdy dzień zaskakiwał nas bardziej. Nie wiem czy podnieciłby mnie tak widok minaretu Kalta Minor w Chiwie, gdybym dwa dni wcześniej cieszyła wzrok złotymi mozaikami w medresie Tilla-Kari w Samarkandzie. Podróżowaliśmy od jednego pięknego miasta w kierunku kolejnego, jeszcze piękniejszego.

Chiwa (Khiva) – wschody i zachody słońca

Wszystko, co najważniejsze znajduje się w obrębie murów starego (wewnętrznego) miasta Ichon-Qala (Ichan Kala). Obudowana ściśle murami ta historyczna część nie jest, jak mogłoby się wydawać, miastem-muzeum. Z powodzeniem współżyją tu ze sobą zabytki, normalne życie i biznes – na terenie Ichon-Qala możecie spędzić noc w hotelu zaaranżowanym w kilkunastowiecznej medresie. My w medresie nie spaliśmy, ale zachęcamy do szukania noclegu na terenie starego miasta, do dyspozycji są tutaj i hotele i hostele.

Chiwa, minaret Kalta Minor

Ichon-Qala jest dosyć kompaktowe i w jeden dzień zwiedzicie wszystko, zaglądając na teren każdej medresy. Szczególnej uwagi zasługują:

  • minaret Kalta Minor, który pięknie się prezentuje o zachodzie słońca, podziwiany z wieży Kuhna Ark. Ale jeszcze piękniej o wschodzie, kiedy słońce uniesie się już ponad mury a jego promienie zaczynają oświetlać turkusowe ściany grubaśnego minaretu (wschód oglądamy już nie z wieży Kuhna Ark, a z poziomu ziemi).
  • Kuhna Ark – rezydencja, na terenie której znajdują się muzea, będziecie mieli okazję obejrzeć spektakl z lokalną muzyką i tańcami, a z jej wieży rozciąga się najlepszy widok na całe miasto. Jednak najbardziej zachwycają otwarty letni meczet i sala tronowa. Oba pięknie dekorowane.
  • minaret Islom Hoja, na którego szczyt można wejść po schodach prowadzących wąskim i ciemnym korytarzem (my wymiękliśmy po dojściu do pierwszego okienka a mimo tego zakwasy męczyły nas przez kolejne dwa dni). Minaret ten jest kolejnym punktem, przy którym warto być o wschodzie słońca.
  • Meczet Piątkowy (Juma Mosque) – jego wnętrze to las rzeźbionych, drewnianych kolumn. Jestem przyzwyczajona do meczetów murowanych. Pierwszy drewniany meczet widzieliśmy w tureckiej miejscowości Beysehir i wtedy nas zaskoczył. Ten w Chiwie był naszym drugim drewnianym meczetem, równie ciekawym co ten turecki. Później przekonaliśmy się, że drewno wykorzystywane było w Uzbekistanie często i sporo kolumn nawet w murowanych meczetach wykonana jest z drewna. Często z charakterystyczną ornamentyką stalaktytową.

Kasy biletowe na teren miasta znajdują się przy zachodniej bramie – przez inne również wejdziecie, ale jeśli będziecie chcieli wejść na teren któregoś z biletowanych miejsc, i tak zostaniecie cofnięci do bramy zachodniej (a dokładnie poza nią, bo kasa biletowa znajduje się poza murami). Bilety są dostępne w kilku opcjach, my zdecydowaliśmy się na bilety VIP (150 000 sum), które uwzględniały wejście do prawie każdego miejsca, choć wejście jest jednokrotne.

Na terenie Ichon-Qala jest dużo restauracji i herbaciarni, są też niewielkie sklepy z napojami i przekąskami.

Chiwa, jedna z medress

NOCLEG W CHIWIE
Arkanchi Hotel – w murach wewnętrznego miasta, tuż przy minarecie Kalta Minor i bramie zachodniej. My mieliśmy do dyspozycji przestronny czysty pokój, z dużą łazienką. Podobno na dachu hotelu znajduje się restauracja – w trakcie naszego pobytu nie była czynna.

Ciekawym hotelem wydaje się Orient Star Khiva Hotel, który znajduje się we wnętrzach medresy przy minarecie Kalta Minor.

Chiwa, Orient Star Hotel w medresie

Buchara (Bukhara) – miasto najbardziej przyjazne turystom

Buchara zaskoczyła nas swoją dostępnością i gościnnością. Zabytki nie są tutaj jak w Chiwie skupione w ramach starego miasta, a swobodnie rozrzucone po mieście. Rozrzucone jednak w taki sposób, że w sumie większość czasu spędzamy w jednej okolicy. Jest też na tyle nieduża, że nie przytłacza jak Samarkanda. To miasto czajchan i restauracji, które na każdym kroku zapraszają by w nich odpocząć. To miasto całkiem zielone i zaskakujące ilością obecnych w nim mniejszych i większych parków, które dają przyjemne schronienie przed promieniami słonecznymi. To w końcu miasto niegdyś ponad 200 basenów, z których kilka funkcjonuje do dzisiaj i przyjemnie chłodzi w gorący wieczór. Buchara nas zauroczyła.

W Bucharze nie możecie pominąć:

  • stojących naprzeciwko siebie medres Ulugbeka i Abdul Aziz Khan – z przepięknymi ejwanami ze stalaktytową ornamentyką
  • Meczetu Kalon z wysokim na 47m minaretem o tej samej nazwie oraz sąsiadującej z nimi medresy Mir-i-Arab (ta akurat wciąż funkcjonuje jako szkoła i wejście na jej teren nie jest możliwe, ale zachwyca piękną fasadą zewnętrzną). W sąsiedztwie znajduje się czajchana Chashmai Mirob, z której tarasu roztacza się wspaniały widok na meczet i medresę. Warto tutaj przyjść szczególnie o zachodzie słońca, choćby popatrzeć i zrobić kilka zdjęć, bo o stolik z najlepszym widokiem nie jest łatwo (a i jedzenie jest raczej takie sobie przy dosyć wysokich cenach).
  • Twierdza Ark o imponujących murach, w której właściwie warto obejrzeć Meczet Piątkowy (Juma)
  • Char Minar – budynek z czterema minaretami czy raczej wieżami, schowany jest wśród zwykłych zabudowań Buchary. Nie widać go z głównej ulicy, oddalony jest od głównego nurtu zwiedzania, ale warto tutaj przyjść i usiąść na jego dachu.
  • warsztat dywanów – gdziekolwiek nie idziesz w Bucharze, twoja trasa będzie prowadziła przez któryś z bazarów, na którym twój wzrok przyciągać będą kolorowa ceramika, nożyce w kształcie bocianów, malowane chusty i różnej wielkości dywany. W wielu miejscach trafisz też na warsztaty, w których na twoich oczach lokalni artyści będą te wszystkie rzeczy rzeźbić, kształtować i malować (Buchara to miasto rzemieślników). Spora część to oczywiście produkty masowej produkcji. Nam całkiem przez przypadek zdarzyło się zajrzeć do dawnej medresy w jednej z bocznych uliczek, w której swój rodzinny warsztat dywanów prowadziła uzbecka rodzina. Młody chłopak oprowadził nas po wszystkich etapach powstawania dywanów wyjaśniając jaką jest to sztuką. O tym jak powstają dywany przeczytasz na boxie poniżej artykułu.

Buchara, medresa Abdulla Khan

NOCLEG W BUCHARZE
W Bucharze nocowaliśmy w butikowym i całkiem nowym Hotelu Safiya . Urządzony w starym budynku, którego charakterystyczne elementy to wewnętrzny otwarty dziedziniec i okna pokoi zwrócone na ów dziedziniec. Pięknie urządzone pokoje i części wspólne hotelu, którego właściciel zadbał o każdy detal. Do tego idealnie zlokalizowany na wejściu „na szlak zwiedzania”.
W hotelu tym serwują również najlepsze śniadania jakie jedliśmy w Uzbekistanie i porządną kawę z ekspresu.

hotel Safiya w Bucharze

Samarkanda

Samarkanda jest największym miastem z tej trójki (drugim co do wielkości w kraju) i najmniej przyjaznym turystom. Jej zabytki zachwycają i zdecydowane było to miasto najczęściej wypowiadanego „wow”. Co jednak wpływa na niską ocenę? Słabo oświetlone ulice po zmroku (a częściowo wcale nie oświetlone) i głębokie „rynny” wzdłuż drogi grożą połamaniem nóg w drodze powrotnej do hotelu. Uboga oferta restauracji, które zamykają się po zmroku. W Samarkandzie mieliśmy ochotę zaliczyć zabytki i uciekać, mimo iż te zwalają z nóg.

Samarkanda, Registan – medresa Sher Dor

Nie ma wizyty w Samarkandzie bez Registanu. To najważniejsze i najpiękniejsze miejsce na całym Szlaku Jedwabnym. Niegdyś teren między trzema medresami – Uług Bega, Sher Dor („posiadająca siłę lwa”) i Tilla-Kari („pokryta złotem”) był podobno placem targowym, dzisiaj wstęp jest biletowany, ale gwar turystów podejrzewam może dorównywać temu sprzed wieków. Już zewnętrzne fasady zachwycają tak bardzo, że wiesz że stoisz przed najpiękniejszymi budynkami w Uzbekistanie. Niech cię to jednak nie powstrzyma przed kupieniem biletu, w środku jest jeszcze piękniej. A już na pewno zachwyci cię kryty złotem meczet w Tilla-Kari.

Nie wiem czy mieliśmy szczęście, czy aktualnie w Registanie mapping odbywa się już codziennie. Mieliśmy okazję uczestniczyć w fantastycznym spektaklu światła, dźwięku i animacji, który opowiadał historię Uzbekistanu wyświetlaną na fasadzie medresy Tilla- Kari. Sprawdźcie czy spektakl odbywa się również podczas waszego pobytu.

Aleją spacerową z Registanem połączony jest meczet Bibi-Khanym (można tam też dojechać specjalnym elektrycznym samochodem wieloosobowym, cena: 1000 sum/os), zbudowany na polecenie żony uzbeckiego bohatera Timura . O związanej z nim historii miłości, a może romansu a na pewno straconej głowy doczytacie w Internecie 😊

Samarkanda to nie pierwsze miasto, w którym jednym z ciekawszych miejsc jest… cmentarz. Wystarczy choćby wspomnieć Petrę – pełną grobowców nekropolię. Shah-i-Zinda do Petry jest niepodobna, ale równie zachwycająca. To zespół przepięknych grobowców z XI – XIX wieku, z dekoracyjnymi portalami wejściowymi pokrytymi kolorowymi mozaikami.

Samarkanda, Shah-i-Zinda

Samarkanda, Shah-i-Zinda

Innym miejscem pochówku, który warto w Samarkandzie odwiedzić jest Mauzoleum Gur-e-Amir, czyli grobowiec Timura. Mimo iż władca marzył, by zostać pochowanym w Shakhrisabz, w którym szykował godne siebie mauzoleum, warunki pogodowe pokrzyżowały mu pośmiertne plany i musiał spocząć w Samarkandzie. W mauzoleum Gur-e-Amir na szczególną uwagę zasługują wykładane złotem ściany.

Shakhrisabz – miasto Timura

Shakhrisabz

Jeśli masz dodatkowe pół dnia wybierz się do Shakhisabz. Nazywane jest rodzinnym miastem Timura choć w rzeczywistości pochodził z jakiejś wioski nieopodal Shakhrisabz. Timur dbał i inwestował w Shakhrisabz, tutaj szykował sobie rodzinny grobowiec, w którym planował być pochowany. To co obecnie oglądamy to współczesny plac – park, do którego wejściem jest gigantyczny portal, pozostałość po pałacu Ak-Saray. Nie zabrakło olbrzymiego pomnika samego Timura czy muzeum które opowiada historię jego podbojów.

Pomnik Timura w Shakhrisabz

Najwygodniej z Samarkandy do Shakhrisabz dostaniecie się taksówką. Podróż trwa około 1,5 godziny i prowadzi malowniczą górską drogą. Na przełęczy zaopatrzycie się w lokalne produkty jak sery.

Opowieść o uzbeckich dywanach

Wzór na dywan powstaje w głowie artysty, który przenosi go na papier. Robi to bardzo skrupulatnie, dokładnie zaznaczając każdy splot, piksel po pikselu jakbyśmy dziś powiedzieli. Projekt jest więc nie tylko przedstawieniem wizji artysty, ale precyzyjnym szkicem technicznym. Szwacz, któremu przyjdzie ów projekt odtworzyć na dywanie, dokładnie wie w którym miejscu wchodzi jaki kolor nici.

Do produkcji dywanów wykorzystywane są jedwab, wełna owcza i wełna z podgardla wielbłąda. Ta ostatnia jest bardzo delikatna i w dotyku porównywalna do jedwabiu, również odnośnie ceny.

Nici farbuje się ręcznie wykorzystując w tym celu naturalne składniki. Dlatego też niemożliwe jest osiągniecie identycznych odcieni. Najcięższym do uzyskania kolorem jest niebieski. Czerwono – rudy nazywany jest szafranowym. Suszenie ufarbowanych nici trwa kilka dni.

Buchara, warsztat dywanów – suszenie nici

Jeden dywan powstaje w czasie od pół do jednego roku. Czas tworzenia dywanu zależy od jego wielkości, ale również od gęstości splotu.

Na finalną cenę dywanu ma wpływ kilka czynników, takich jak wymiar dywanu, użyty rodzaj nici i ich kolory, wzór i gęstość splotu.


Buchara, warsztat dywanów

2 komentarze

    • Monika Reply

      Panie Tomku, zacznę od tych najdroższych:
      – transport – taksówki między miastami to będą najwyższe wydatki jakie pojawią się w Uzbekistanie, szczególnie jeśli nie ma nikogo do podziału kosztów. Podam tutaj stawki jakie my płaciliśmy, ale podkreślam że nie mam zdolności negocjacyjnych 🙂 Np. taxi z Nukus do Moynak: 300 000 sum (ok. 120 zł), ale już w drugą stronę cena była znacznie niższa bo 120 000 sum. Taxi z Nukus do Khiva: 200 000 sum. Taxi Samarkanda – Shakhrisabz – Taszkent – ok. 700 000 sum.
      Polecam sprawdzić samolot, szczególnie na dłuższych trasach (można trafić na naprawdę dobre ceny). Pociąg też jest tańszy, ale trzeba rezerwować miejsca z dużym wyprzedzeniem, najlepiej jeszcze w Polsce.
      – hotele – tu wybór jest duży i można spać za np. 40 zł/noc i za 400 zł/noc. My się trochę obawialiśmy standardu więc celowaliśmy w min. 3 gwiazdki. W moim odczuciu ceny są wyższe (znacznie wyższe) niż się płaci za podobny standard w Europie. Ale do zniesienia 🙂

      A potem wszystko jest już tanie – taksówki w Taszkencie to koszt ok 10 000 sum (4-5 zł), somsa kosztuje 3-4 tyś sum, kolacja/obiad z przystawkami (i często z kieliszkiem wina) to koszt ok. 50 000 – 100 000 sum (2 osoby), dzbanek herbaty w czajchanie ok. 15 000 sum.

      Lot do Uzbekistanu – można pokombinować samemu najpierw lot do Kazachstanu a potem do Taszkentu. Niedawno też słyszałam, że Wizz air rozmawia o uruchomieniu lotów z Budapesztu.

Reply To Monika Cancel Reply