Nasza wycieczka do Oksfordu jest najlepszym przykładem jak pogoda może zniechęcić do eksplorowania miasta. Podejrzewam, że zimny, silny i przenikliwy wiatr przyczynił się tego dnia do podniesienia sprzedaży w kawiarniach i pubach. Nawet my co i rusz szukaliśmy schronienia, jak nie w kawiarni to w jakimś muzeum (a na muzea w Oxfordzie na szczęście nie ma co narzekać 🙂 ). W planach miałam szybkie zaliczenie oksfordzkich top 10 i ucieczkę gdzieś na przedmieścia, by zobaczyć stare domy i podejrzeć jak żyją akademiccy wykładowcy. Pogoda powstrzymała nas jednak przed zapuszczaniem się w dalsze rejony, a muzea, które miałam tylko „zaliczyć”, mogę uznać za całkiem dokładnie zbadane. Czy to źle? Chyba nie, bo Oksford okazał się ciekawym i uroczym miasteczkiem, do którego chętnie kiedyś wrócę (licząc na lepszą pogodę).
Temu chowaniu się przed wiatrem mogę podziękować za wizytę w Muzeum Naturalnej Historii (OUMNH), które nie było w moim planach. Wprawdzie na liście miejsc do odwiedzenia było Pitt Rivers Muzeum, do którego wchodzi się przez OUMNH, ale nie wydało mi się na tyle interesujące, by planować w nim dłuższą wizytę. Moje założenie okazało się błędne i rzeczywiście chyba pogodzie mogę dziękować, że mnie tam zapędziła 🙂 Oksfordzkie Muzeum Naturalnej Historii robi wrażenie nie tylko zgromadzonymi w nim obiektami, ale przede wszystkim neogotycką architekturą sali wystawowej, jej strzelistym żelaznym szkieletem i wielkimi przeszklonymi powierzchniami. Pstrykałam zdjęcia jak głupia, ale i tak nie oddają tego, co zobaczyły oczy.
Oksford to miasto akademickie i odwiedzając je nie da się pominąć uniwersyteckich budynków. Zaś sam spacer pomiędzy murami poszczególnych wydziałów jest bardzo klimatyczny.
Nie sposób ominąć najbardziej chyba znanego budynku, czyli Radcliffe Camera. Nam nie dane było wejść do dzisiejszej czytelni, ale również z zewnątrz imponująca jest architektura tego XVIII- wiecznego gmachu.
Koniecznie trzeba też zajrzeć do średniowiecznej sali wykładowej i egzaminacyjnej – Divinity School. Wstęp nie jest drogi i kosztuje 1 GBP.
Naszym odkryciem okazało się Modern Art Oxford, galeria sztuki współczesnej której nie spodziewaliśmy się w tym akademickim mieście. Zdecydowanie warta odwiedzin jeśli interesujecie się sztuką współczesną.
Oksford jest inny niż Londyn. Inna jest tu architektura, inny budulec, jest bardziej prowincjonalnie, ale też bardziej brytyjskie. Otóż dopiero w Oksfordzie, po raz pierwszy po blisko pół roku, zobaczyliśmy kolejkę równiutko ustawionych na przystanku pasażerów komunikacji miejskiej. Taki widok wcześniej mieliśmy okazję oglądać w byłej angielskiej kolonii, w Hong Kongu. Taki malutki przykład jak multikulturowość wypiera lokalne tradycje i konserwatyzm.
Miasteczko nie jest duże i wystarczające na jednodniową wycieczkę. Z Londynu do Oksfordu jeżdżą dosyć często pociągi – my też taką właśnie formę transportu wybraliśmy. Na obiad można zatrzymać się w jednym z lokalnych pubów – idealna będzie klasyczna smażona ryba z groszkiem i frytkami oraz obowiązkowym pintem piwa.