Weekend we Włoszech to zawsze dobry pomysł. Szczególnie wtedy, gdy w Polsce dopiero zaczyna się zielenić, a tam już wiosna w pełni, albo wtedy gdy w naszym kraju zaczynamy już ubierać się w kurtki, a tam lato w pełni. Przed Wami plan 3-dniowego weekendu w Bari, do którego loty oferuje wiele linii, w tym te tak zwane ekonomiczne.
Naszą bazą było Bari, bo w przypadku podróżowania po okolicy komunikacją miejską wydawało się – po pierwsze najwygodniejszym miejscem, z którego obieraliśmy kierunki podróży na kolejne dni, a – po drugie w przypadku porannego lotu powrotnego, również najrozsądniejszym rozwiązaniem, by dostać się na lotnisko bez większych przeszkód i kombinacji. Tu jednak o komentarz prosił Jacek, który – zauroczony – na bazę poleca Polignano a Maro (a biorąc pod uwagę świetnie zorganizowaną komunikację między miastami, rzeczywiście i na poranny lot można się z Polignano a Maro bez problemu dostać).

Komunikacja publiczna w Apulii, czyli dlaczego podróżowanie nie-autem
Komunikacja publiczna w Apulii zasługuje na osobny artykuł, ale obawiam się, że zdominowałyby go przekleństwa (poza częścią poświęconą pociągom – tu zastrzeżeń nie mam). Przy kolejnych rozdziałach będę wspominać co nieco przy okazji informacji praktycznych, więc temat będzie powracać już bardziej konkretnie i szczegółowo. Ogólnie tylko ujmę, że wybrane przez nas kierunki obsługiwała linia kolejowa Trenitalia i tutaj działało to sprawnie. Na dworcu Bari Centrale znajdował się zarówno punkt informacji tej linii jak i punkt sprzedaży biletów, który również informacji udzielał. Strona internetowa jest aktualna, więc można na niej sprawdzić bieżący rozkład jazdy pociągów. Same bilety można też kupować w biletomatach.
Z kolei do Alberobello jechaliśmy autobusem linii Ferrovia del Sud i tutaj już należałoby wypikać wypowiedź 😉
Generalnie, jeśli nie zgapicie się jak my (bo trochę za późno się za wynajem auta zabrałam i ceny były nie do zaakceptowania), wybierzcie samochód. Da Wam więcej elastyczności, a rezerwowany z wyprzedzeniem będzie niewiele droższy niż komunikacja publikacja (a uda się wam zobaczyć pewnie znacznie więcej). Ja za rezerwację auta zabrałam się za późno, i kosmicznie wysokie ceny po prostu sprawiły, że nie opłacało się go wynajmować. Ale przy tej okazji sprawdziliśmy, że rzeczywiście da się zobaczyć całkiem sporo korzystając tylko z komunikacji publicznej. Jeśli więc z jakiś powodów nie lubicie/nie prowadzicie/nie macie ochoty na auto, to się da Apulie zwiedzić i zobaczyć nawet całkiem sporo.
A jak wygląda podróżowanie komunikacją publiczną w czasach pandemii? Prawie normalnie, tylko z maską na twarzy i ustawowym odstępem, którego oczywiście nikt nie przestrzega. Mimo iż według oficjalnych regulacji transportem publicznych podróżować mogą osoby zaszczepione/przetestowane/przechorowane, to nikt od nas żadnego dokumentu nie wymagał.

Jak się dostać z lotniska do Bari?
Aby dostać się z lotniska do centrum Bari, możesz to zrobić na trzy sposoby:
- pociągiem Ferrovia Regionale (FR2) (bądź tajemniczym metrem – FM2) – koszt 5,10 EUR
- autobusem komunikacji miejskiej nr 16 – koszt 1 EUR
- autobusem lotniskowym tzw. shuttle bus – koszt 4EUR
I tu uwaga! Przyzwyczajona jestem, że linie obsługujące lotnisko jeżdżą w miarę często. No chociaż jedna jeździ w tę i we wtem ile można. Nie we Włoszech. Nie spodziewajcie się pociągu czy autobusu częściej niż godzinę. Do tego spóźniony autobus to norma.
Najwygodniej jest chyba pociągiem, bo macie większą szansę, że się zmieścicie i was zabierze. Chyba, że traficie na strajk… 😉 Autobus lotniskowy zabierze tyle osób ile miejsc siedzących. Autobus miejski, jak to miejski, upchniecie się w nim jak przysłowie śledzie w puszce, ale do centrum dojedziecie. Jest też jednak szansa, że zostaniecie na peronie, bo fizycznie już więcej osób się nie zmieści. Następna szansa za godzinę, pod warunkiem, że utrzymacie kolejkę, bo ta przez kolejną godzinę będzie ewoluować w różnych kierunkach i konfiguracjach, i jeśli nie wepchniecie się autobusu na siłę jako jedni z pierwszych, to możecie powtarzać ten schemat w nieskończoność. Ewentualnie do końca strajku klejarzy.
O czym warto wiedzieć? A o tym, gdzie kupić bilet. Bilet na pociąg kupicie w automacie schodząc na stację. Za przejazd autobusem lotniskowym zapłacicie gotówka kierowcy. A bilet na autobus nr 16 można kupić w kiosku, na lotnisku, w strefie odlotów (u kierowcy nie można, przy przystanku nie ma ani biletomatu ani żadnej informacji. To znaczy można, bo informuje o tym informacja w pojeździe, ale kierowca twierdzi, że nie można. Dyskutuj po włosku, powodzenia).

Dzień 1 – Bari, Polignano a Maro i Monopoli
Dzień pierwszy, przyjazdowy. Zawsze trudny, bo to noc zarwana, bo to lot spóźniony, bo przygody na dojeździe, bo hotel ciężko znaleźć… zdarzają się różne historie i na ten dzień lepiej nigdy za dużo nie planować.
Bari
Po zakwaterowaniu udajcie się na spacer bez planu po starym mieście (Bari Vecchia). Jeśli podobnie jak my, zamieszkacie w Bari, to będziecie tu jeszcze zaglądać kolejnych wieczorów, więc tym bardziej nie ma potrzeby spinać się, by ganiać za turystycznymi atrakcjami.
Spacerując po starym mieście warto zatrzymać się przy Bazylice św. Mikołaja (San Nicola) i Katedrze Duomo di Bari. Zajrzyjcie też na Strada delle orechiette (czyli ulicę Arco Basso), gdzie ze straganów kupicie świeżo ulepiony i wysuszony makaron orechiette, typowy dla tego regionu.
Spacerujcie bez celu, zgubcie się też w wąskich uliczkach, pozaglądajcie przez firanki w drzwiach do mieszkań… Bari Vecchia zajmuje niewielki obszar i kiedy poczujecie, że na dzisiaj już starczy, kilka kroków dzielić was będzie od molo i targu rybnego a dalej od nadmorskiej promenady. Z kolei idąc w kierunku dworca centralnego mijać będziecie piękne pałace i kamienice nowszej części miasta i ulicy handlowej Via Sparano da Bari, z Palazzo Mincuzzi na czele.
A jak już dojdziecie do dworca to przekalkulujcie sobie czy to wciąż dobra pora na wyjazd z miasta. My byliśmy w Bari wcześnie rano, więc pozwoliliśmy sobie jeszcze na krótką podróż do Polignano a Maro i Monopoli.
Polignano a Maro
Polignano a Maro to miejscowość ze słynną plażą Lama Monachile, która znajduje się w małej zatoczce ukrytej między wysokim skalistym brzegiem zabudowanym domami. Widok jest rzeczywiście malowniczy i aż korci aby pierwsze kroki w mieście skierować właśnie na most nad plażą (Ponte Borbonico su Lama Monachile), który jest na nią świetnym punktem widokowym. Takich miejsc, punktów widokowych jest w Polignano a Maro więcej. Nie wszystkie na ową plażę, ale na równie malownicze wybrzeże miasta.

Jeszcze chyba ładniejszym widokiem na zatokę prowadzącą do plaży od strony morza jest skalisty brzeg Pietra Piatta, który znajduje się kilka minut dalej spacerem w kierunku północnym. Przechodzicie przez most Borbonico i idziecie dalej prosto w kierunku wielkiego pomnika autora hitu „Volare” – Domenico Modugno. Za pomnikiem schodzicie schodkami w dół i jesteście na miejscu.
W poszukiwaniu kolejnych tarasów musicie zawrócić w kierunku starego miasta, na który wejdźcie przez Porta Vecchia. Dalej idąc prosto dojdziecie do Terrazza Santo Stefano. Jest tutaj nieduży taras z widokiem właśnie na plażę i na Pietra Piatta.
Idąc historyczną częścią miasta, co jakiś czas będziesz mieć okazję odbić w uliczkę w bok, w kierunku skalistego brzegu uwieszonego wysoko nad morzem. Z tych punktów rozciągają się malownicze widoki na Polignano a Maro, z każdego nieco inny. Warto dojść aż do Punto Panoramico Largo Ardito – sami zobaczcie jaki roztacza się stąd widok!

Monopoli
W Monopoli udajcie się od razu na Plac Garibaldiego (Piazza Giuseppe Garibaldi), w pobliżu którego znajduje się Stary Port (Port Vecchio). Tutaj zacumowane stoją łodzie gozzi, charakterystycznego dla tego włoskiego wybrzeża. Niebiesko – czerwono łodzie służą do połowu ośmiornic i ryb w strefie przybrzeżnej. Przyznaję, że oczekiwałam w porcie widoku jak w maltańskim Marsaxlokk – miejsca pełnego kolorowych łodzi rozrzuconych po tafli wody, falujących na tle jasnożółtych budynków miasta. Tymczasem przywitały nas ledwo dwa rzędy łódek, jakby ustawione tutaj tylko dla turystów.
Zwiedzając dalej Monopoli idźcie takim, można powiedzieć, ringiem wzdłuż portu, skręćcie przed zamkiem i kontynuujcie promenadą lub wąskimi uliczkami położonymi równolegle do wybrzeża. Dojdziecie tak do XVIII-wiecznej katedry Maria Santissima Della Madia, z 61-metrową dzwonnicą królująca nad miastem.
Potem już zanurzcie się w urokliwe uliczki i pospacerujcie pomiędzy prywatnymi domami i suszącym się nad waszymi głowami praniem.
Dzień 2 – Lecce
Podróż pociągiem do Lecce trwa 2 godziny, mimo iż nie jest to aż tak daleko. Dlatego najlepiej wsiąść w jeden z porannych pociągów. Na zwiedzanie miasta, które nazywane jest Florencją południa, wystarczą wam 3-4 godziny (z przerwą na obiad lub kawę).
Z dworca w Lecce udajecie się w kierunku starego miasta, gdzie – jego wąskimi uliczkami – zataczając szerokie koło spacerem, zobaczycie wszystkie najważniejsze zabytki miasta, ale też po prostu piękną barokową architekturę kościołów, pałaców i kamienic.
Co zobaczyć w Lecce:
- Bazylika św. Krzyża (Basilica di Santa Croce) z XVII wieku z bogato zdobioną licznymi rzeźbami i piękną rozetą fasadą
- Plac katedralny (Piazza del Duomo)
- Kościół św. Ireny
- Amfiteatr rzymski z I w. p.n.e.

Jak wspomniałam wyżej – rozglądajcie się i przyglądajcie mijanym pałacom i kamienicom, bo warto.
Dzień 3 – Alberobello
Alberobello przyciąga unikatową na skalę świata zabudową domkami trullo. Śliczne białe domki ze szpiczastym szarym dachem malują słodkie obrazki, które każdego roku ściągają rzesze turystów. Podpowiemy wam jednak gdzie tych tłumów można uniknąć 😉

Po przyjeździe do Alberobello pewnie skierujecie się wraz z innymi turystami do dzielnicy Rione Monti. Znajduje się tutaj ponoć ponad tysiąc trulli, ale jest to też bardzo turystyczna, oblegana i zatłoczona część miasta. Główne uliczki to ciąg sklepów i restauracji obwieszonych kolorowymi szyldami i pamiątkami, obijających się o siebie tłumów i miejsc pełnych gwaru od niepoliczalnej liczby turystów. Warto tu jednak zajrzeć, bo można znaleźć naprawdę malownicze miejsca – gorzej ze zdjęciem, bo jak jeden ci z kadru wyjdzie to zaraz ktoś kolejny wlezie 😉 – ale też by porównać do kolejnej dzielnicy, którą Wam polecam odwiedzić.

Rio Aia Piccola to jakby kompletnie inna bajka w tym samym mieście. Jest tu cicho i spokojnie, innych turystów miniecie od czasu do czasu, częściej zaś spotkacie mieszkanki „ładujące baterie” na krzesełku przed swoim trulli 😊 Nie ma także tego kolorowego szajsu w tle. Dodatkowo możecie zajrzeć do środka kilku otwartych domków, by zobaczyć jak wyglądają w środku. Jeśli chcecie zamieszkać w Alberobello, to tutaj też kilka trulli wynajmowanych jest turystom.

