Czekaliśmy na Trasę Transfogaraską jak na wielką atrakcję. Zdjęcia, które oglądaliśmy wcześniej, asfaltowe serpentyny na zboczach górskich oraz fakt, że jej najwyższy punkt przebiega pomiędzy dwoma najwyższymi szczytami Gór Fogaraskich, dodawały jej atrakcyjności.
Trasa Transfogaraska
Pierwsze zetknięcie równało się ostremu wkurzeniu – droga wśród drzew, zero widoków, a do tego dziura jedna na drugiej… „Pędziliśmy” tą trasą 20km/h bez nadziei, że będzie lepiej. Kiedy jednak wyjechaliśmy ponad wysokość drzew, a naszym oczom ukazały się słynne serpentyny, które wcześniej oglądaliśmy na filmikach i zdjęciach, cieszyliśmy się jak dzieci.
Trasa wymaga skupienia. Na szczęście na kilku odcinkach przygotowane zostały miejsca postojowe z pięknym widokiem na góry i Trasę Transfogaraską. W niektórych takich miejscach można przy okazji zaopatrzyć się w górski, wyrabiany tam na miejscu ser.
Sama Trasa Transfogaraska najlepiej prezentuje się z wyżej położnych szlaków górskich – wyżej, niż najwyższy punkt samej trasy. Zbudowana w celach militarnych, teraz jej znaczenie przechyliło szalę w kierunku turystyki. Jest niezwykle malownicza, a uroku dodają jej mijane strumyki i wodospady oraz stada pasących się owiec.
Trekking
Zatrzymaliśmy się na noc na szczycie trasy, w schronisku przy jeziorze Balea Lac, skąd następnego ranka ruszyliśmy w kierunku szczytu Negoiu szlakiem „trzy kroki od śmierci”. Rumuńskie Karpaty okazały się zupełnie inne niż polskie, a kosówka układa się na nich w taki sposób, że z daleka sprawia wrażenie jakby pokrywał je aksamit. Do szczytu żeśmy nie doszli, zrobiliśmy około dwugodzinne podejście, by zawrócić i poleżeć w trawie z widokiem na góry. Przy okazji przyplątał się do nas pies, który nieźle narobił mi strachu (po wcześniejszych opowieściach i lekturach o psach górskich, które atakują i gryzą górskich turystów).
Na szczycie trasy transfogaraskiej zatrzymuje się całkiem sporo osób. Część korzysta z jarmarcznych atrakcji (stragany z pamiątkami, przejażdżka na linie nad jeziorem za jakąś nie dużą kwotę), część zatrzymuje się na ciorbę (rumuńską zupę, gęstą, pełną warzyw i mięsa), część zostaje na noc. Nocleg w hotelu czy schronisku do tanich nie należy, ale widok z okna wynagradza cenę. W góry nie wyrusza specjalnie dużo osób, a zaryzykowałabym stwierdzenie, że 2/3 tych, którzy podejmują się wejścia od strony Balea Lac, zatrzymuje się po pierwszym podejściu na małej polance z jeszcze mniejszym jeziorem. I wcale mnie ta decyzja nie dziwi, bo widok z tamtego miejsca jest jednym z piękniejszych jakie widziałam.
NOCLEG
W 2011 roku nad jeziorem Balea Lac funkcjonowały dwa miejsca noclegowe – schronisko Cabana Balea Lac i jeszcze jeden hotel. Oba w podobnej cenie, ale my zdecydowaliśmy się na schronisko. Samo schronisko się rozbudowało i wtedy już oferowało pokoje w dwóch oddzielnych budynkach. My dostaliśmy pokój w tym nowszym, z łazienką, w bardzo dobrym standardzie. Śniadanie z kolei podawane było w starszym schronisko, co nadawało pobytowi bardziej górskiego klimatu 🙂